74. rocznica powstania w getcie warszawskim

Autor: Jan Jagielski
O świcie 19 kwietnia 1943 roku oddziały SS wkroczyły do getta warszawskiego. Bojowcy Żydowskiej Organizacji Bojowej oraz Żydowskiego Związku Wojskowego otworzyli ogień do Niemców.
getto.jpg

Spacerujemy ulicami warszawskiego Muranowa w kwietniowym słońcu. Z trudem możemy sobie wyobrazić, że 74 lata temu w tym miejscu toczyły się najkrwawsze walki powstania w getcie. Oglądamy zdjęcia, które przedstawiają płonące budynki i nie możemy dziś uwierzyć, że to z nich skakali powstańcy, wybierając śmierć w walce. Czytamy dzienniki pisane w bunkrach w kwietniu i maju 1943 roku i tym bardziej nie rozumiemy, jak możliwe było zaistnienie takiego okrucieństwa, jakie dotknęło setki tysięcy polskich Żydów, mieszkańców naszego miasta.

Przed wojną Warszawa była w 1/3 miastem żydowskim. Od początku okupacji postanowiono wyizolować ludność żydowską. Kilka miesięcy po rozpoczęciu wojny, już w grudniu 1939 roku Żydom nakazano nosić na prawym ramieniu białe opaski z niebieską gwiazdą Dawida. Kolejnym krokiem było wyznaczenie terenu, na którym musieli zamieszkać Żydzi. Dzielnicę żydowską oznaczono jako zagrożoną epidemią tyfusu. Około 115 tys. Polaków musiało się wyprowadzić z tego terenu, natomiast z Pragi i innych rejonów Warszawy przesiedlono ok. 150 tys. Żydów.

15 listopada 1940 roku zamknięto getto. Na obszarze 307 ha (co stanowiło 2,7% powierzchni Warszawy), uwięziono 370 tys. Żydów. W 1941 w getcie warszawskim przebywało już około 500 tys. Żydów, koncentrowanych tu z mniejszych miejscowości. 22 lipca 1942 roku rozpoczęto wysiedlanie Żydów do obozu Zagłady w Treblince. W ramach tak zwanej wielkiej akcji likwidacyjnej getta do 15 września 1942 roku wywieziono 300 tys. osób.

18 stycznia 1943 roku policja niemiecka podjęła w warszawskim getcie kolejną akcję wysiedleńczą. Napotkawszy jednak opór grup Żydowskiej Organizacji Bojowej przy ulicy Gęsiej 30 oraz na rogu ulic Dzikiej i Niskiej, Niemcy zrezygnowali z przeprowadzenia deportacji.

W lutym i marcu 1943 roku bojowcy Żydowskiej Organizacji Bojowej i Żydowskiego Związku Wojskowego przeprowadzili kilka akcji na terenie getta warszawskiego. W ich wyniku śmierć poniosło kilku policjantów niemieckich i esesmanów. W marcu członkowie ŻZW podpalili magazyny SS przy ul. Nalewki 31, a grupa ŻOB podłożyła ogień pod maszyny szczotkarskie na Umschlagplatzu.

19 kwietnia 1943 roku, o świcie, na teren getta przez bramę na ul. Nalewki wkroczyły do getta oddziały SS. Na rogu Nalewek i Gęsiej oraz Miłej i Zamenhofa bojowcy ŻOB zaatakowali Niemców granatami. Zaskoczeni Niemcy zaczęli wycofywać się z getta, a dowództwo przejął generał Jurgen Stroop. Tak pierwszy dzień wspomina w,,Rozmowach z katem” rozmówca Kazimierza Moczarskiego, Jurgen Stroop:

Pierwszy dzień walk był niezwykle dla nas ciężki. (…) Czołg i dwa samochody pancerne usytuowałem z tyłu pierwszej linii i kazałem je otoczyć piechotą SS. Jednak rzucono na nie kilka butelek z benzyną. Ci bojownicy, co rzucali coctaile, musieli być wytrenowanymi sportowcami żydowskimi, bo odległości były znaczne, a butelki rozpryskiwały się niedaleko czołgu i samochodów.

Przez kolejne dni zacięte walki trwały na terenach szopów przy ul. Leszno, Nowolipie, Nowolipki i Smoczej, a także na pl. Muranowskim. Mimo heroicznej walki powstańców, Niemcom udało się zdobyć kolejne bunkry, palić mieszkania i zabijać znalezionych w nich Żydów. Dramatyzm walk, determinację i heroizm powstańców opisuje kolejny fragment książki Moczarskiego:

Wielokrotnie widziałem takie fakty: Żyd wyskoczył z płonących murów. Ubranie mu już się zajęło ogniem. Ruchy i gesty pomyleńca. Twarz umorusana. Włosy zmierzwione i częściowo spalone. Postał chwilę. Odetchnął gorącym powietrzem, ale świeżym. Gdy nas zobaczył, krzyknął coś, pogroził ręką, zrobił nieprzyzwoity gest, strzelił do SS-manna z pistoletu i poszedł z powrotem w ogień. Wolał taką śmierć, w swoich murach, w swoim rozżarzonym krematorium, niż dostanie się w nasze ręce.

Po tym jak niemieckie samoloty zrzuciły na getto bomby zapalające, żydowscy powstańcy wyszli kanałami na stronę aryjską przy ul. Ogrodowej. 8 maja Niemcy zdobyli bunkier przy ul. Miłej 18. Jego komendantem był Mordechaj Anielewicz. Komendant sztabu ŻOB wraz z grupą ukrywających się z nim Żydów popełnili samobójstwo. Dowódca oddziałów niemieckich wspomina ten dzień we fragmencie:

Było to dość rozległe i dobrze ufortyfikowane podziemne schronienie. Posiadało kilka wejść i połączeń z siecią kanalizacyjną oraz z labiryntem podziemnych zbudowanych przez Żydów tuneli komunikacyjnych. Walki o ten bunkier były i długie, i ciężkie. ŻOB-owcy się wściekle bronili, a moi żołnierze czuli się niepewnie w bezpośrednim starciu. 

Odpowiedzialnym za krwawe stłumienie powstania w getcie był Jurgen Stroop. W swoim raporcie (znanym jako Raport Stroopa) zanotował znamienne zdanie: Es gibt keinen jüdischen Wohnbezirk in Warschau mehr! Tego dnia przestała istnieć nie tylko dzielnica żydowska w Warszawie, ale i jeden z jej najznamienitszych budynków – Wielka Synagoga na Tłomackiem. Zniszczenie synagogi było symbolicznym aktem triumfu nad powstaniem w getcie warszawskim. Jurgen Stroop tak wspomina ten dzień:

W tej sytuacji postanowiłem zakończyć Grossaktion 16 maja 1943 roku o godzinie 20 minut 15. Piękną klamrą oficjalnego zamknięcia Wielkiej Akcji było wysadzenie w powietrze Wielkiej Synagogi przy ulicy Tłomackie. Przygotowania trwały 10 dni. Trzeba było opróżnić jej wnętrze oraz wyborować w fundamentach i murach kilkaset otworów na materiały wybuchowe. Synagoga była gmachem solidnie zbudowanym. Stąd, aby ją za jednym zamachem wysadzić w powietrze, należało przeprowadzić pracochłonne roboty saperskie i elektryczne. 

I w dalszej części tak opisuje ostatnie tchnienie getta:

Z punktu widzenia malarskiego i teatralnego obraz fantastyczny! Staliśmy z moim sztabem dość daleko od synagogi. Oficer saperów, odpowiedzialny za prawidłowe wysadzenie w powietrze, wręczył mi, za pośrednictwem Maxa Jesuitera, aparat elektryczny wywołujący poprzez przewody elektryczne jednoczesną detonację ładunków wybuchowych w murach synagogi. Jesuiter nakazał ogólną ciszę. W blasku płonących budynków stali zmęczeni i umorusani moi dzielni oficerowie i żołnierze. Przedłużałem chwilę oczekiwania. W końcu krzyknąłem: Heil Hitler! – i nacisnąłem guzik.

Ognisty wybuch uniósł się do chmur. Przeraźliwy huk. Feeria kolorów. Niezapomniana alegoria triumfu nad żydostwem. Getto warszawskie skończyło swój żywot. Bo tak chciał Adolf Hitler i Heinrich Himmler.

Jak wynika z raportu Stroopa, w powstaniu zamordowano lub ujęto i wywieziono do obozów 56 065 Żydów warszawskich:

Stroop zamyślił się. (…) Do 56 tysięcy trzeba dodać plus minus 10 tysięcy samobójców, spalonych, zaczadziałych w dziurach, przygniecionych, itp. oraz 2 do 3 tysięcy ujętych czy zabitych po 16 maja 1943, a ponadto dołożyć około 2 tysięcy Żydów złapanych przez nasze jednostki policyjne poza murami getta, w,,aryjskiej” części Warszawy i osiedlach podmiejskich.

 

Jan Jagielski   wieloletni pracownik Żydowskiego Instytutu Historycznego, kierownik Działu Dokumentacji ŻIH, działacz społeczny, opiekun żydowskich cmentarzy w Polsce