„A tutaj było kiedyś tak rajsko”. Krótka historia getta w Będzinie

Autor: Przemysław Batorski
Podczas II wojny światowej Żydzi z Zagłębia Śląskiego dłużej niż w innych miastach okupowanej Polski mogli prowadzić względnie normalne życie. Dopiero w październiku 1942 roku Niemcy wytyczyli granice getta w Będzinie. Mojżesz Merin, nazywany „królem” gmin żydowskich Zagłębia, przekonywał, że Żydzi uratują się przez pracę przymusową na rzecz armii niemieckiej.
Będzin. Henneberg z Auschwitz, zastępca prezesa Judenratu.jpg

Henneberg, zastępca szefa Judenratu w getcie w Będzinie. Zbiory ŻIH

Będzin. Cesia Majmin, urzędniczka Judenratu. Zbiory ŻIH

Będzin. Grupa Żydów konwojowana przez żołnierzy niemieckich przez ul. Modrzejewską, zima 1940 (dwie fotografie). Zbiory ŻIH

Będzin. Pracownicy Judenratu (?). Pierwsza z lewej (?) Maria Tenenbaum, higienistka, drugi z prawej Mojżesz Lewin, między 1940 a 1943. Zbiory ŻIH

Będzin. Portret Żyda w kapeluszu i z długą brodą. Zbiory ŻIH

Będzin. Pracownicy szpitala lub służby zdrowia Judenratu. Piąty z prawej w środkowym rzędzie Mojżesz Merin – przewodniczący Judenratu w getcie w Sosnowcu i zwierzchnik Judenratów Górnego Śląska. Zbiory ŻIH

Będzin. Przesiedlenie (?). Zbiory ŻIH

Będzin. W drukarni, lata 1941-1943. Zbiory ŻIH

Będzin. Żydzi z łopatami na ramieniu wyruszający do prac przymusowych, między 1939 a 1943. Zbiory ŻIH

 

 

Gdy przyjechałem do Będzina – wspominał Aron Brandys – zastałem tam zupełnie inny świat niż ten, który zostawiłem w GG. Tam wykańczano wtedy ostatnie getta, akcja zagłady pochłaniała ostatnich Żydów, a tu w Zagłębiu nowy świat żydowski. Odbywają się zebrania i referaty. W kolektywach śpiewają, czytają książki, prowadzą pogawędki na różne tematy, prowadzi się życie żydowskie w pewnej mierze.[1]

Żydzi zamieszkiwali Będzin od schyłku średniowiecza – znacznie dłużej niż np. Katowice, gdzie zaczęli się osiedlać dopiero w XVIII wieku. Odsetek ludności żydowskiej rósł szybko w okresie uprzemysłowienia w XIX wieku – pod koniec stulecia Żydzi stanowili blisko 80% mieszkańców miasta (10 839 osoby)[2]. Działały w nim organizacje kulturalne, partie polityczne, towarzystwa charytatywne, które opiekowały się osobami starszymi i sierotami, prowadziły szpitale. Ponad połowa Żydów pracowała w handlu. Po 1918 r. Będzin znalazł się w granicach Polski. W 1931 r. odsetek Żydów wyniósł 44% (24 tysiące), na skutek zwiększenia obszaru miasta i napływu ludności polskiej. Większość z nich mieszkała w centrum Będzina.

Armia niemiecka zajęła Będzin 4 września 1939 r. 8 września okupanci zorganizowali pogrom, spalili synagogę z modlącymi się w niej osobami oraz szereg domów zamieszkanych przez Żydów. Na początku 1940 r. utworzyli otwarte getto, w którym zamieszkało ok. 25 tysięcy Żydów.

Getta w Zagłębiu Śląskim różniły się od „dzielnic zamkniętych” Generalnego Gubernatorstwa, obejmującego m.in. Warszawę, Kraków, Lublin i Lwów. Górny Śląsk został przyłączony bezpośrednio do Rzeszy i Niemcy zakładali tam getta nawet dwa lata później niż w innych miastach okupowanej Polski. W Będzinie dopiero w październiku 1942 r. Niemcy wyraźnie określili granice getta w Będzinie – biegły one wzdłuż ulic Wilczej, Wesołej oraz Podsiadły na terenie najuboższej dzielnicy Warpie – ale nie zbudowali muru czy płotu. Dlaczego tak się wydarzyło?

„Król” z Sosnowca

Wielki wpływ na warunki, w jakich żyli Żydzi w Zagłębiu, miał Mojżesz Merin. Ten trzydziestokilkuletni przedwojenny agent handlowy i działacz syjonistyczny, według większości świadectw drobny aferzysta i hochsztapler[3], został mianowany przez Niemców najpierw szefem Judenratu w getcie w Sosnowcu (utworzył organizację nowej gminy żydowskiej w ciągu zaledwie kilkudziesięciu godzin[4]), a w 1940 roku przewodniczącym Centrali Żydowskich Rad Starszych na Wschodnim Górnym Śląsku (Zentrale der Jüdischen Ältestenräte in Ostoberschlesien).

„Jego pozycja wyraźnie wyróżniała się spośród pozostałych liderów Rad Żydowskich (do 1942 r. jako jedyny miał do dyspozycji samochód i kierowcę), w związku z czym w pewnym momencie zapragnął być zwierzchnikiem ludności żydowskiej nie tylko na podległym mu obszarze, lecz także na pozostałych ziemiach polskich włączonych do III Rzeszy oraz na terytorium Generalnego Gubernatorstwa, a nawet Protektoratu Czech i Moraw”[5] – pisze Maria Misztal. Merin dostał też od Niemców 20 tys. złotych na wydatki gminy żydowskiej, a Żydzi pod groźbą kary musieli wykonywać jego polecenia. W grudniu 1940 r. Centrali kierowanej przez Merina podlegało 96 tysięcy Żydów z 34 gmin Zagłębia[6] i wydawało się, że jego rządy są dla nich korzystne. Na wiosnę 1941 r.:

Żydzi nie głodowali, mieli pracę, a na ulicach właściwie nie spotykało się żebraków. Ludzie nie mieszkali w zamkniętych gettach (choć mogli poruszać się tylko po wyznaczonych ulicach) i mieli zapewnioną podstawową opiekę medyczną, co przekładało się na stosunkowo niską śmiertelność.[7]

W tym samym okresie getto warszawskie cierpiało już na klęskę głodu. Merin, porównywany z Mordechajem Chaimem Rumkowskim z Łodzi, był przez niektórych uważany za człowieka, który ma szansę ocalić żydowską społeczność, znienawidzony zaś przez tych, którzy przez jego decyzje trafili na ciężkie roboty do obozów pracy.

Jestem w klatce, naprzeciwko wściekłego, głodnego lwa. – mówił w jednym z przemówień. – Podsuwam mu ludzkie mięso, mięso moich braci i sióstr… Dlaczego? Robię to, ponieważ chcę utrzymać tego lwa w jego klatce, tak żeby nie mógł wyjść i zdeptać oraz pożreć nas wszystkich. […] Niech osądzi mnie historia![8]

Merin kreował się na Mesjasza, który wymyślił sposób na przetrwanie okupacji – pracę Żydów na rzecz armii niemieckiej. Poświęcił też wiele energii na rozbudowę aparatu administracji i wewnętrznej tajnej policji – zdobył nad społecznością żydowską władzę niemal dyktatorską. Wieści docierające do mieszkańców gett, także w GG, były optymistyczne. Emanuel Ringelblum notował w 1940 r.:

Słyszałem interesującą charakterystykę króla M[eryna]. Przed wojną zjechał na psy. W polityce lawirował między jedną partią a drugą. (…) Grywał w karty i przegrał dużo pieniędzy, rozwiódł się z żoną. Zaczął się rehabilitować przed wojną. (…) Król M[eryn] zamierza obecnie przenieść się do Krakowa i stać się królem nad całą [Generalną] Gubernią i w ogóle nad dawną Rzeszą wraz z Protektoratem. Polskie koła wypowiedziały się przeciwko królowi M[erynowi], w ulotce pisano o nim i o jego systemie. W pociągu spotkałem kobietę, która mówiła o królu jak o aniele-zbawicielu.[9]

W okresie największej świetności Merin odwiedzał inne getta w okupowanej Polsce i nawet dalej. „Gościł w Warszawie, Krakowie, Łodzi (dwukrotnie), Opolu, Pradze i w Berlinie. Jego popularność rosła z dnia na dzień, a w odwiedzanych gettach był entuzjastycznie witany przez mieszkańców”[10]. „Nowy zbawca narodu żydowskiego!” – witano Merina w getcie warszawskim w kwietniu 1941 r. – „W Będzinie i Sosnowcu udało się uniknąć getta dzięki jego staraniom. Śmiertelność jest tam mniejsza niż przed wojną. Na ulicach nie ma żebraków”[11]. Mówiono, że Merin brał udział w rozmowach z Reinhardem Heydrichem i Adolfem Eichmannem w sprawie emigracji Żydów z krajów okupowanych przez III Rzeszę[12], że chciał „[s]tworzyć siłę na całe Niemcy, reprezentującą Żydów”[13].

Deportacje i ruch oporu

Aż do 1942 r. Żydzi w Zagłębiu Śląskim i Dąbrowskim mogli żyć w pozorach normalności. Chociaż już od 1940 r. wywożono ich do Auschwitz, deportacje dotyczyły stosunkowo niewielkich grup ludzi, co miało związek z wartością kilkudziesięciu tysięcy robotników przymusowych dla wojennej gospodarki Niemiec. Podobnie jak mieszkańcy gett GG, Żydzi śląscy wytwarzali w „szopach” – zakładach pracy przymusowej – głównie mundury i obuwie wojskowe[14]. Jednak sytuacja miała się zmienić wraz z przyjęciem przez kierownictwo SS i rządu Rzeszy planu „ostatecznego rozwiązania” i przekreślenia wszelkich projektów pracy przymusowej czy emigracji Żydów.

Merin musiał zdawać sobie sprawę ze zbliżającego się niebezpieczeństwa, wierzył jednak w „ocalenie przez pracę” – a tylko młodzież żydowska kwestionowała jego autorytet i otwarcie mówiła, że Żydów czeka śmierć.

W lecie 1942 r. do Zagłębia przyjechał Mordechaj Anielewicz, 23-letni działacz organizacji młodzieżowej Ha-Szomer ha-Cair, przed wojną głoszącej idee syjonizmu i osadnictwa żydowskiego w Palestynie (to takie organizacje miały największy udział w ruchu oporu w gettach). „Był prądem elektrycznym, który poruszył wszystkich, nadał nową treść i kierunek naszemu życiu i pracy”[15]. Pokazał członkom organizacji żydowskich siłę przywódcy, której im brakowało. Powiedział im, co dzieje się w Treblince, dokąd w lipcu 1942 r. Niemcy rozpoczęli deportować Żydów z getta warszawskiego. Spotkał się z Merinem, chcąc przekonać go do bezsensowności ugody z Niemcami. Jednak szef Centrali nie zmienił stanowiska. Organizacje młodzieżowe nawoływały w gazetkach i odezwach do stawienia zbrojnego oporu, oskarżając Judenrat o współpracę z gestapo.

12 maja odszedł największy dotąd transport do Auschwitz, zawierający 8600 osób z Sosnowca, Będzina i Zawiercia; Merin i jego współpracownicy kierowali deportacją[16], a potem, jak wspominał jeden z ocalałych mieszkańców Zagłębia, urządzili w swoim gronie hulankę[17]. Od maja do lipca kolejnych 15 tysięcy Żydów Niemcy wywieźli do Auschwitz, likwidując społeczności miast takich jak Jaworzno czy Olkusz. Merin udzielał Niemcom wsparcia przy deportacjach; „usprawiedliwiając swoje zaangażowanie w akcje wysiedleńcze, propagował ideę konieczności poświęcenia jednostek dla zachowania większości”[18]. Jako pierwsze do deportacji były skierowane osoby najbiedniejsze i chore – pozostać przy życiu mieli najsilniejsi i zdolni do pracy.

12 sierpnia 1942 r. był dniem największej deportacji. Blisko 50 tysięcy Żydów Niemcy zaprowadzili do punktów zbornych, głównie na boiska piłkarskie. Rutka Laskier opisywała to tak:

Ludzie mdleli, dzieci płakały, ogólnie mówiąc sądny dzień. Ludzie byli spragnieni, a tu ani na lekarstwo wody, żar był okropny. Potem nagle zaczął padać ulewny deszcz, i tak padało przez cały czas. O 3-ej przyjechał Kuczynski [esesman] i rozpoczęła się segregacja. 1 to powrót, 1a to roboty, co jest stokroć razy gorsze od wysiedlenia, 2 – „do przejrzenia”, a 3 to „wysiedlenie”, czyli śmierć. Wtedy zobaczyłam, co to jest nieszczęście. Myśmy stanęli o 4-tej mama z tatą i braciszkiem poszli na 1 a ja 1a. Szłam jakbym była ogłuszona. Siedział już Salek Goldzweig, Linka Gold, Mania Potocka. Najdziwniejsze było to, żeśmy w ogóle nie płakali, ab-so-lu-tnie, nie uronili ani jednej łzy. Potem napatrzyłam się na tyle nieszczęść, w ogóle tego pióro opisać nie może. Małe dzieci leżały na mokrej od deszczu trawie. Burza szalała nad nami. Policjanci tak okropnie bili i strzelali.[19]

Około 20 tysięcy osób trafiło po selekcji do Auschwitz. „Przed dniem tym Centrala judenratowska zmobilizowała gigantyczny aparat propagandowy, który miał za zadanie wciągnąć wszystkich Żydów zagłębiowskich w pułapkę zastawioną przez gestapo, z której wyjście prowadziło do Oświęcimia. Tego dnia współudział i współodpowiedzialność Centrali Judenratu w procesie zagłady Żydów Zagłębia stały się widoczne dla wszystkich, a instytucja judenratowska została zdemaskowana w całości”[20] – pisze Albert Nirensztajn. Administrację Merina wspierali w prowadzeniu ludzi na selekcję niektórzy rabini i przywódcy organizacji żydowskich, przekonani, że uległość wobec Niemców zagwarantuje przeżycie.

Masowe wywózki podważyły autorytet i popularność Merina wśród miejscowych Żydów. Członkowie Ha-Szomer ha-Cair wzmacniali propagandę i zorganizowali zamach na Merina – zakończył się niepowodzeniem, ponieważ „król” poruszał się w eskorcie 20 żydowskich policjantów. W lutym 1943 roku zamachowiec Cwi Duński został aresztowany i poddany torturom. Później Merin osobiście przekazał go w ręce gestapo.

Koniec getta w Będzinie

Kiedy na jesieni deportacje ustały, Żydzi znów zaczęli ufać Merinowi – „uwierzyli, że najgorsze minęło i teraz ponownie zapanuje spokój. Nadzieje te jednak okazały się płonne”[21]. Na początku października 1942 r. Niemcy wytyczyli ścisłe granice dzielnic żydowskich Będzina, Sosnowca, Dąbrowy Górniczej i szeregu mniejszych miejscowości. Chociaż mury nie powstały, Żydzi „mogli się poruszać tylko po określonych ulicach i mieli zakaz przebywania w centrum miast”[22]. W gettach trwała praca przymusowa, zaczął się głód i choroby.

Według niektórych świadków, to sam Merin podsunął Niemcom pomysł zamknięcia gett, licząc na to, że „ukryci” przed wzrokiem okupanta Żydzi będą mieli większe szanse na przetrwanie. W tym okresie Merin udzielił wywiadu niemieckiej gazecie, w którym zapewniał, że Żydzi żyją w dobrych warunkach; nagłówek nazywał wiadomości o masowych zbrodniach Niemców „rooseveltowską propagandą”[23]. Wydawało się, że Żydzi znów są bezpieczni – przez prawie rok nie doszło do deportacji z wyjątkiem wywózki 3 tysięcy Żydów z Chrzanowa w lutym 1943 r. Poza tym, Niemcy deportowali tylko Żydów złapanych bez dokumentów[24].

Prawdopodobnie 19 czerwca 1943 r. Mojżesz Merin i jego współpracownicy zostali wezwani do prezydium policji w Sosnowcu, by wyjaśnić sprawę kilkunastu Żydów, którzy zdobyli paszporty zagraniczne, umożliwiające wydostanie się z getta. Niemcy aresztowali członków Centrali i wywieźli ich do komór gazowych Auschwitz[25]. Do ostatecznej likwidacji getta w Będzinie Niemcy przystąpili 1 sierpnia 1943 r. Członkowie Żydowskiej Organizacji Bojowej w porozumieniu z ruchem oporu w getcie w Sosnowcu wzniecili powstanie. Mieli „około dwudziestu rewolwerów oraz kilkadziesiąt granatów ręcznych i bomb domowej roboty”[26].

Przez trzy dni powstańcy bronili się w przygotowanych wcześniej bunkrach. Walki zakończyły się oblężeniem przez Niemców kryjówki pod jedną z kamienic przy ul. Podsiadły. 3 sierpnia zginęła tam m.in. Frumka Płotnicka, tego samego dnia lub nieco wcześniej polegli także pozostali przywódcy powstania: Cwi Brandes oraz bracia Bolesław (Bencjon) i Józef (Azriel) Kożuch. Niemcy zmuszali Żydów do wyjścia ze schronów, rozbijając je kilofami i wrzucając do środka granaty.

W ciągu ośmiu dni od rozpoczęcia likwidacji niemal wszyscy Żydzi z Będzina zostali wywiezieni do Auschwitz w pociągach lub ciężarówkach. W sierpniu Niemcy zlikwidowali w ten sam sposób żydowskie społeczności Sosnowca i Zawiercia, łącznie deportując ok. 30 tysięcy osób. Na miejscu pozostawili tylko liczące po kilkaset osób grupy robotników, które miały uporządkować opustoszałe getta – potem także tych ludzi czekała zagłada.

Chajka Klinger zapisała w swoim dzienniku 26 sierpnia 1943 r.:

A więc żyję?! Czyż żyję po tych wielu przeżyciach? Wyrwałam się jednak z tego koła, środowiska śmierci, z punktu wysiedleńczego i siedzę tu. Sama z Chawką w pokoju, oderwana od całego życia i świata, w ciszy i spokoju. Odpoczywam. Odpoczywam-żyję. Widocznie zapomniałam już, co znaczy w normalnym języku życie.

Obracam się przecież jak w koszmarnym śnie. Przecież ciągle widzę barak pełen ludzi, starców i dzieci. Te przedśmiertne krzyki, te ciche narzekania i to spokojne oczekiwania auta – znaczy się śmierci. Jeszcze ciągle widzę puste domy, domy rumowisk, wszystko przewrócone do góry nogami, przewrócone meble, krzesła, stołki, pierzyny, poduszki, bielizna, ubrania, koszule, jedwabie. Wszystko wałęsa się na ziemi. Całe osiedle żydowskie wieje pustką, grozą, śmiercią. Wszędzie cisza śmiertelna, gdzie tylko obrócisz głowę, pustka. A tutaj było kiedyś tak rajsko, pełno ludzi, śmiechu, radości i krzyku dzieci, a teraz pustka. Czyż możesz to sobie wyobrazić?[27]

Niemcy dalej wyłapywali Żydów ukrywających się na terenie wyludnionego getta. Niektórym udzielili pomocy Polacy. Moszek Merin – noszący przypadkowo takie same imię i nazwisko, jak „król” Zagłębia – przez półtora roku ukrywał się wraz z rodziną w schronie, ruderze, na strychu. Ostatnią kryjówkę wspominał:

Komórka miała 1,50 m wysokości, 90 cm szerokości, 2,40 m długości. Tam w sześcioro spędziliśmy czas od 7 czerwca 1944 do 27 stycznia 1945. Przez te siedem miesięcy byliśmy bez ciepła, smacznej strawy, nie zdjęliśmy ubrań ni bielizny przez cały ten czas, tak leżeliśmy w dzień, jak i w nocy. (…) Z sufitu lała się na nasze głowy woda, obsługa była fatalna, ścierki nam nie dali, by się przykryć.[28]

27 stycznia 1945 roku do Będzina weszła Armia Czerwona.

 

 

Getto będzińskie przeżyło niewiele osób. Rutka Laskier została zamordowana w Auschwitz. Chajka Klinger, uczestniczka powstania, przeżyła wojnę, zamieszkała w Izraelu i założyła tam rodzinę; popełniła samobójstwo 18 kwietnia 1958 r., dzień przed 15. rocznicą powstania w getcie warszawskim. Paweł Wiederman, członek CŻRS, który odszedł z Centrali po konflikcie z Merinem i dotrwał końca wojny w podziemnej kryjówce, poświęcił Merinowi i dziejom gett Zagłębia powieść Płowa bestia (Monachium 1946). Niestety, nie wiadomo, kiedy i gdzie Wiederman zmarł, więc ta niezwykle rzadka książka nie może zostać wznowiona[29].

Prawdopodobnie ostatnim żyjącym uczestnikiem powstania w getcie w Będzinie był Menachem Lior (Liwer), zmarły w 2017 r. Dziś na terenie byłego getta w Sosnowcu znajduje się osiedle jednorodzinne. Dawna ulica Podsiadły, stanowiąca jedną z granic getta, otrzymała imię Rutki Laskier. Przy tej ulicy od 2004 r. znajduje się Plac Bohaterów Getta Będzińskiego i Pomnik poświęcony Będzińskim Żydom.

 

 

Zobacz opowieść Avihu Ronena o uczestniczce ruchu oporu w getcie będzińskim – Skazana na życie. Dzienniki i życie Chajki Klinger – w Księgarni na Tłomackiem

 

 

Przypisy:

[1] Za: Albert Nirensztajn, Ruch oporu Żydów w Zagłębiu Dąbrowskim pod okupacją hitlerowską, „Kwartalnik Historii Żydów” nr 200, grudzień 2001, https://cbj.jhi.pl/documents/1038809/56/, s. 587.

[2] Będzin. Historia społeczności, portal „Wirtualny Sztetl”, https://sztetl.org.pl/pl/miejscowosci/b/406-bedzin/99-historia-spolecznosci/137057-historia-spolecznosci, dostęp 25.10.2021. Podstawowe informacje o Będzinie podaję za tym artykułem.

[3] Maria Misztal, Mojżesz Merin – zbawca, kolaborant czy zagubiony człowiek?, „Studia Judaica” 21 (2018), nr 2 (42), s. 306.

[4] Aleksandra Namysło, Sprawozdanie ze zjazdu z okazji dwulecia istnienia Centrali Żydowskich Rad Starszych Wschodniego Górnego Śląska, „Kwartalnik Historii Żydów” nr 215, wrzesień 2005, s. 388.

[5] M. Misztal, dz. cyt., s. 303.

[6] Tamże, s. 307.

[7] Tamże, s. 315.

[8] Za: tamże, s. 314.

[9] Emanuel Ringelblum, Kronika getta warszawskiego, tłum. Adam Rutkowski, oprac. i wstęp Artur Eisenbach, Warszawa 1983, s. 126-127.

[10] M. Misztal, dz. cyt., s. 316.

[11] E. Ringelblum, dz. cyt., s. 268.

[12] Tamże, s. 127, przypis 1.

[13] A. Namysło, dz. cyt., s. 399. Słowa Fany Czarnej z kierownictwa Centrali Żydowskich Rad Starszych.

[14] M. Misztal, dz. cyt., s. 308.

[15] Za: Avihu Ronen, Skazana na życie. Dzienniki i życie Chajki Klinger, tłum. Michał Sobelman, Wydawnictwo ŻIH, Warszawa 2021, s. 303.

[16] A. Namysło, dz. cyt., s. 392.

[17] Za: M. Misztal, dz. cyt., s. 321.

[18] A. Namysło, dz. cyt., s. 392.

[19] Rutka Laskier, Pamiętnik Rutki Laskier, Katowice 2006, s. 59-61. Zachowana pisownia oryginalna.

[20] A. Nirensztajn, dz. cyt., s. 590-591.

[21] M. Misztal, dz. cyt., s. 324.

[22] Tamże.

[23] Tamże, s. 326.

[24] A. Ronen, dz. cyt., s. 429-430.

[25] A. Namysło, dz. cyt., s. 393.

[26] A. Ronen, dz. cyt., s. 620.

[27] Za: tamże, s. 703.

[28] Moszek Merin – relacja, Archiwum ŻIH, portal DELET, https://delet.jhi.pl/pl/library/item/1267274/4. Pisownia poprawiona.

[29] Jacek Proszyk, „Płowa Bestia” Paweł Wiedermann, http://proszykhistoria.blogspot.com/2019/05/powa-bestia-pawe-wiedermann.html, dostęp 25.10.2021.

Przemysław Batorski   redaktor strony internetowej ŻIH