„Mury i szczeliny. Przestrzenie getta warszawskiego” – fragment

Autor: dr Justyna Majewska
W Księgarni na Tłomackiem można kupić najnowszą publikację dr Justyny Majewskiej, „Mury i szczeliny. Przestrzenie getta warszawskiego”. Zachęcamy do lektury fragmentu książki!
Projekt bez nazwy(6) 3x2.png

Kup książkę: https://bit.ly/muryiszczeliny

Kup ebook: https://bit.ly/muryiszczeliny_ebook

_____

Fragment rozdziału 3: W „zamkniętym mieście”. Proksemiczny wymiar getta

Dom i kamienica

Dla jednych dom był miejscem ucieczki przed rzeczywistością getta, pozwalał trwać w przedwojennym stylu życia. Mam na myśli przede wszystkim możliwość kultywowania przedwojennych przyzwyczajeń, takich jak składanie wizyt, gra w karty, wspólne czytanie, słuchanie płyt, przygotowywanie posiłków. Dla innych przebywanie w domu było taką samą udręką jak przebywanie na ulicy. Mieszkania były przepełnione, nieogrzewane, nieregularnie dostarczano gaz i prąd; kamienice zaś zdewastowane, zabrudzone fekaliami, ciemne i zawilgotniałe. Dom stawał się kwintesencją izolacji w nieprzyjaznym miejscu. Wyprzedawanie kolejnych mebli, sprzętów domowych, ubrań, by zdobyć pieniądze na jedzenie, dowodziło drastycznego obniżenia poziomu życia. Żydom religijnym, wpędzonym w skrajną biedę, dom przestawał też umożliwiać prowadzenie religijnego stylu życia, zachowanie koszerności jedzenia, co w wymiarze praktycznym oznaczało np. posiadanie dwóch kompletów garnków i zastawy stołowej, używanej do potraw mlecznych i mięsnych. Dom, jakkolwiek biedny, był także obiektem ciągłego lęku o to, czy przypadkiem nie zostanie wyłączony z getta.

W domu

W liście z 9 lipca 1941 roku Halina Szwambaum pisała do swojej przedwojennej nauczycielki Stefanii Liliental, że siedzi w fotelu na balkonie pośród doniczek z fasolą i słonecznikami, „niczem w altanie”1. Wielu mieszkańców getta uprawiało rośliny.

Na oknach i balkonach rosły fasola, groch, nasturcje, rezedy, koniczyna. Bardzo dobrze w warunkach słabego nasłonecznienia rosły chwasty, które Halina z zainteresowaniem obserwowała. „Mój balkon, chociaż niesłoneczny, wygląda jak prawdziwy ogród. Doniczki, skrzynki, pełno zieleni, pełno nadziei na kwiaty. Największą pociechę mam z grochu – wczoraj otworzył się pierwszy biały kwiatek”2. Dla uzyskania „willowego” nastroju Halina ułożyła na balkonie kamień i cegłę, co miało dawać, jak pisała ironicznie, efekt francuskiego budownictwa, „brique et pierre3. Horyzont balkonu kończyła wieża kościoła ewangelickiego4 i „troszkę otwartego nieba”.

Wzmianki o niemal nieobecnej w getcie zieleni5 pojawiają się też w dzienniku Mary Berg. Na podwórku kamienicy, w której mieszkała, na Siennej 41, rósł krzak bzu, dający radość wszystkim mieszkańcom. Graniczna lokalizacja kamienicy sprawiała, że do Berg dochodził zza muru zapach lip, zwracając jej myśli w stronę szerokiego świata, dalekich lądów i wolności6. Jednak przyroda nie była w stanie zapewnić całkowitego azylu. Za dnia do pokoju wdzierał się zgiełk ulicy, w nocy ciszę zakłócały chrapanie i kaszel współlokatorów.

Halina Szwambaum zajmowała pokój przechodni, który cały czas przemierzali współlokatorzy. „Mieszkam […] jak w autobusie”, narzekała. „To jest wprost obrzydliwe. Nie mogę tego znieść. Ciasnota jest chyba gorsza niż głód. A może i nie zresztą? Wszyscy tu chorujemy na głód przestrzeni”7. Z wysyłanych przez nią listów nie wynika, czy inni uciążliwi lokatorzy byli jej rodziną, czy to ona podnajmowała pokój u kogoś. Mimo tych niedogodności dbała o swój dobrostan przez utrzymywanie kontaktów towarzyskich. Z listów do Stefanii Liliental wiemy, że prowadziła „pokój otwarty”, miała liczne grono znajomych, których często zapraszała do swojego „autobusu” na sobotnie wieczory (zamiast „obiadów czwartkowych”), aby wspólnie słuchać płyt z nagraniami muzyki Chopina – zakazanej na okupowanych ziemiach polskich – czy zabronionego w getcie Beethovena8. Na ścianach powiesiła pocztówki z krajobrazami Corota, Sisleya, Moneta, aby choć w ten sposób ugasić tęsknotę za zielenią9. Przed wojną była dziewczyną dość nieśmiałą i mało towarzyską. Z przyjaciółkami z liceum widywała się rzadko. W myśl tradycji przedwojennej dziewczęta odwiedzały się na urodziny, czasem nocowały u siebie. Jednak odległość i zmęczenie nie pomagały w utrzymaniu zażyłości10. Zdaje się też, że lepiej czuła się wśród nowych znajomych poznanych w getcie. Fakt, że miała tam przyjaciół, dawał jej siłę, aby mierzyć się z gettową rzeczywistością, z myślą, że śmierć jest dla nich wszystkich realnym zagrożeniem11.

Stworzona przez Halinę Szwambaum przestrzeń domu‑pokoju naśladowała elementy przedwojennego pokoju młodej kobiety. Nie znamy szczegółów umeblowania, ale przedstawione w listach detale aranżacji, takie jak pocztówki, roślinność, gramofon, tworzą wrażenie przestrzeni, w której chciało się przebywać. Halinie mimo przechodniego pokoju, współdzielonej kuchni i wyczuwalnej obecności współlokatorów udało się przejąć na wyłączność pewną przestrzeń mieszkania, nadać jej swojski charakter i w ten sposób zbudować kawałek własnego świata. Hala nie wspominała o awanturach z innymi mieszkańcami; powszechne we współdzielonych mieszkaniach, zdarzały się zapewne i w jej mieszkaniu. Stworzone przez nią miejsce wpisuje się w kategorię przestrzeni dospołecznej, czyli takiej, która jest dostosowana do swojej funkcji, pokoju młodej dziewczyny, gdzie może się spotykać z przyjaciółmi, czytać, słuchać muzyki. Przestrzeń Haliny skłaniała ludzi do przebywania ze sobą i wchodzenia w pozytywną interakcję.

Również Stanisław Adler, mieszkający na Siennej 30, prowadził „pokój otwarty”. Za pozwoleniem kierownictwa Służby Porządkowej pracował w domu, w którym miał dobre warunki, by skupić się nad swoimi obowiązkami. Podkreślał, że jego pokój był doskonale ogrzany. Wieczorami przestrzeń wypełniała się gośćmi, z którymi Adler rozmawiał o bieżących wydarzeniach, dzielił się wrażeniami z lektur, grał w brydża. W miłym towarzystwie, w błahych rozmowach policjant znajdował wytchnienie i ukojenie od myśli o tym, co działo się poza bezpiecznymi granicami domu13. Cała sześciopiętrowa kamienica na Siennej 30, w której liczba mieszkańców w czasie istnienia getta wzrosła do 300, dawała możliwość ucieczki od rzeczywistości. Mieszkańcy wymieniali się książkami, zgodnie z tradycją zapoczątkowaną po czerwcu 1940 roku, kiedy Niemcy zabronili Żydom korzystać z bibliotek. W kamienicy co tydzień odbywały się koncerty gramofonowe. Dobry klimat kamienicy zapewniali też zajmujący ostatnie piętro przedstawiciele „sympatycznej cyganerii” – biuraliści, artyści i byli studenci. Stało tam też pianino, na którym często grano ku radości mieszkańców domu14. Z opisu Stanisława Adlera Sienna 30 na tle innych kamienic była prawdziwym azylem.

Na swoje warunki mieszkaniowe nie narzekał Henryk Makower, który także mieszkał na Siennej. Lekarz zajmował jeden pokój ze swoją matką, a mieszkanie dzielił z radcą Józefem Jaszuńskim i jego żoną. Relacje lokatorów układały się bardzo dobrze. Młody lekarz codziennie czytał Jaszuńskiemu przez ponad dwie godziny. „W ten sposób przeczytaliśmy sporo książek”15. Matka Makowera dzięki paczkom żywnościowym sama gotowała obiady, na które przychodziła również siostrzenica lekarza, Lalusia. Makower pisał, że matka polubiła nowe miejsce zamieszkania, nauczyła się poruszać po getcie, tak że jego topografia przestała wprowadzać ją w stan dezorientacji. Sam Makower był też częstym gościem w mieszkaniu narzeczonej, Noemi Wigdorowicz, która wraz z rodzicami mieszkała na Ogrodowej 516. Dom ten, mimo że w getcie i współdzielony, pozostał prawdziwym domem, z takimi emblematami, jak ciepły obiad, czytanie książek, wizyty rodziny i znajomych.

Henryka Łazowertówna, również mieszkająca na Siennej, także kontynuowała tradycję składania wizyt. Odwiedzała swoją babcię i licznych krewnych, którzy wprowadzili się do seniorki. Natomiast jej prawie nikt nie odwiedzał, zniechęcony przedzieraniem się przez gruzy getta17. O lokatorach w swoim mieszkaniu na Siennej pisała, że „każdy tuli się w swoim kącie, przy swoim kaganku i swoim piecyku”. Henryka również kupiła piecyk – kuchenkę za 360 zł, pożyczone z Wydziału Zbiórki Pieniężnej ŻSS, gdzie była zatrudniona. Ogrzanie pokoju było szczególnie ważne, matka poetki w ciągu dnia pracowała w nieopalanym biurze. Zdarzały się także dodatkowe trudności, jak choćby wtedy, gdy Henryce Łazowertównie skradziono opał z piwnicy18.

 

Przypisy

1. Halina Szwambaum, Błagam o listy, „Karta” 2010, nr 63, s. 37.

2. Ibidem, s. 42.

3. Brique et pierre (fr.) – cegła i kamień. Ibidem, s. 43.

4. Kościół ewangelicki znajdował się przy ulicy Leszno 20. Jak pisze Barbara Engelking, Halina mogła mieszkać naprzeciw kościoła – przy Lesznie 11, 13, 15 – lub widziała wieżę z drugiej strony, jeśli mieszkała na Nowolipiu lub Nowolipkach, Karmelickiej albo Mylnej. Barbara Engelking-Boni, Sześć listów z getta warszawskiego. 9 VIII 1941 – 25 VI 1942, „Kwartalnik Historii Żydów” 2001, nr 2 (198), s. 229–240.

5. O znaczeniu roślinności w getcie zob. Olga Pogorzelska, Zieleń w getcie warszawskim, „Kultura Miasta” 2009, nr 2/3 (5), s. 71–79; Karolina Wróbel-Bardzik, Zielona historia Muranowa. Przemiany krajobrazu, w: Tu Muranów, s. 145–156; Anna Dymek, Maciej Luniak, Szata roślinna Muranowa – dawniej i dziś, w: ibidem, s. 157–163; Justyna Majewska, „In einem der Höfe wuchsen mehrere große Bäume und einige Sträucher“. Grünflächen im Warschauer Ghetto, w: Ein jüdischer Garten in den Gärten der Welt – Historische Recherche, red. Philipp Nielsen et al., Berlin 2022, s. 77–92.

6. Mary Berg, Dziennik z getta warszawskiego, tłum. Maria Salapska, Warszawa: Czytelnik, 1983, s. 64, 159, 161.

7. Szwambaum, Błagam o listy, s. 40.

8. Ibidem, s. 41.

9. Ibidem.

10. Ibidem, s. 43.

11. Ibidem.

12. Edward Hall, Ukryty wymiar, wstęp Aleksander Wallis, tłum. Teresa Hołówka, Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1978, s. 149.

13. Stanisław Adler, „Żadna blaga, żadne kłamstwo…” Wspomnienia z warszawskiego getta, oprac. Marta Janczewska, Warszawa: Stowarzyszenie Centrum Badań nad Zagładą Żydów, 2018, s. 105.

14. Ibidem, s. 106–107.

15. Henryk Makower, Pamiętnik z getta warszawskiego. Październik 1940 – wrzesień 1943, oprac. Noemi Makowerowa, Wrocław: Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1987, s. 22.

16. Ibidem, s. 10, 23.

17. ML, Dział Rękopisów, 820, Kartka pocztowa Henryki Łazowertówny do Romana Kołonieckiego z 7 stycznia (?) 1942 roku.

18. Ibidem; Kartki z 5 maja 1941 i 28 stycznia 1942 roku.

dr Justyna Majewska   kulturoznawczyni, socjolożka, kuratorka, pracowniczka działu naukowego Żydowskiego Instytutu Historycznego. Bierze udział w projektach badawczych „Encyklopedia Getta Warszawskiego” i „Leksykon Getta Łódzkiego”. Stypendystka EHRI i Vienna Wiesenthal Institute for Holocaust Studies. Przygotowuje do druku rozprawę doktorską poświęconą gettu warszawskiemu z perspektywy socjologii przestrzeni i czasu.