„Oddajcie futra”. Niemcy rekwirują od Żydów warszawskich odzież zimową dla Wehrmachtu

Autor: Przemysław Batorski
Do 28 grudnia 1941 roku Żydzi z getta warszawskiego musieli oddać wszystkie swoje futra na rzecz „niezwyciężonej” armii niemieckiej, która bez zimowej odzieży w 50-stopniowym mrozie walczyła z Armią Czerwoną pod Moskwą. Za nieoddanie futer, według rozporządzenia komisarza do spraw dzielnicy żydowskiej w Warszawie Heinza Auerswalda, groziła kara śmierci. Przeczytaj relację z tych wydarzeń napisaną przez Natana Konińskiego i przechowaną w Archiwum Ringelbluma.
zarz_futra_main_zw_1.jpg

Zarządzenie z 25.12.1941 zobowiązujące Żydów do oddania wszystkich futer i odzieży futrzanej pod groźbą rozstrzelania – fragment w tłumaczeniu na polski. Archiwum Ringelbluma

 

Atak Niemców na Moskwę zakończył się na początku grudnia 1941 roku. Wyczerpanie i mróz, sięgający w okolicach rosyjskiej stolicy w tę wyjątkowo ostrą zimę minus 50 stopni Celsjusza, uderzyły szczególnie mocno w Wehrmacht, który nie był wyposażony w zimową odzież ani broń działającą w tak niskich temperaturach. Hitler i jego doradcy przewidywali wcześniej, że podbój Związku Radzieckiego potrwa najdłużej do końca lata.

Po rozpoczęciu przez Armię Czerwoną kontrofensywy rząd Rzeszy zachęcał Niemców i Niemki, by oddawali futra dla żołnierzy. Podobna akcja została zorganizowana w getcie warszawskim – tyle tylko, że tam nie proszono.

Relację Oddajcie futra spisał po grudniu 1941 r. Natan Koniński z grupy Oneg Szabat. O Konińskim niewiele wiadomo – prawdopodobnie był uciekinierem z Kalisza, który trafił do Warszawy w listopadzie 1939 r. z matką i młodszym bratem. W getcie zamieszkali przy ul. Ogrodowej 5 m. 30.

 

Natan Koniński

Oddajcie futra

koniński_zw_1.jpg [398.88 KB]
Pierwsza strona relacji Natana Konińskiego „Oddajcie futra". Archiwum Ringelbluma

Każde zarządzenie przeciwżydowskie ma w ghetcie swoją prehistorię. Zdawać by się mogło, że ghetto czuje, że wkrótce nań ma spaść jakiś cios. Przypomina, jeżeli chodzi o czułość, ślimaka, ale tym się od niego różni, że nie może schować się do skorupy — jest bezbronne.

Od połowy grudnia nastroje ghetta były bardzo pesymistyczne. Mówiono, że Niemcy przygotowują nową niespodziankę dla Żydów. (…)

Dnia 25 grudnia [1941 r.] wieczorem, ok. godz. 5, byłem przypadkiem u jednego znajomego, pana B. W pewnej chwili weszła jego szwagrowa i od drzwi już przywitała nas, że ma rewelacyjną wiadomość. Przechodziła koło wachy na ul. Chłodnej, zaczepił ją jakiś policjant polski i powiedział jej: „Schowaj pani futro, gdyż jutro futra wszystkie trzeba będzie oddać”. Wobec nastrojów panujących, nie wzięliśmy tej wiadomości na serio. „A zresztą — odezwał się pan B. — gdybym nawet miał futro oddać, to je spalę”. W rozmowie, która się następnie wywiązała, rozumowaliśmy, że takie zarządzenie byłoby nielogiczne, bo jakkolwiek Niemcy na wschodzie bardzo cierpią wskutek mrozów, to przecież obecnie zarządzona zbiórka nie dałaby efektu planowanego, bo zebranie, rozsegregowanie, uszycie odpowiednich futer, transport ich, musiałyby zająć czas prawie do wiosny. Zresztą byliśmy zdania, że Żydzi tak łatwo futer nie oddadzą, i że jeżeli nawet takie zarządzenie wyjdzie, to ono miałoby całkiem inny cel, a mianowicie, hasanie żandarmerii niemieckiej po mieszkaniach żydowskich. Jednym słowem, wiadomość ta nie zrobiła na nas wrażenia większego i uważaliśmy, że jest to jedna z plotek, które wówczas krążyły po ghetcie.

Około godz. 6-ej wróciłem do domu. Po drodze spotkałem znajomego, który zapewniał mnie, że już takie zarządzenie znajduje się w Rejonie, ale i ten informator mój odnosił się do tej wiadomości sceptycznie. W ciągu wieczora coraz to inni ludzie przychodzili z tą samą wiadomością, ale, ciekawa rzecz, zawsze jednakowo sceptycznie usposobieni. Wątpliwości nawet nie usuwały wiadomości z Komitetu Domowego, gdzie już to zarządzenie przybierało pewne realniejsze formy. Według tych wiadomości miały być oddane wszelkie przedmioty futrzane, a więc nie tylko futra w ścisłym tego słowa znaczeniu, ale nawet najdrobniejsze skrawki futer, obramowania przy pantoflach i kostiumach damskich, kołnierzyki i płaszczyki dziecięce. Za nieoddanie grozić miała kara śmierci. Wszystkie te wiadomości, oprócz już w pewnej mierze uzasadnionego niepokoju, wywoływały najrozmaitszego rodzaju i kalibru dowcipy; ale pogłoski okazały się faktem.

Koło godz. 8-ej wieczorem ghetto wiedziało, że wszystkie futra, jak niemniej wszelkie skrawki futer, Żydzi oddać będą musieli i że rzeczywiście za nieoddanie grozi kara śmierci. Można powiedzieć, że blady strach padł na ghetto. Nie obawiano się tyle samego oddania futer, ile rewizji pod pretekstem poszukiwania futer.

Rano 26 grudnia, ogłoszono odnośne zarządzenie. Ogłoszenie to brzmiało w sposób następujący[1]:

 

Warszawa, dnia 25 grudnia 1941 r.

Komisarz żydowskiej dzielnicy mieszkaniowej w Warszawie.

Zarządzenie nr 7/41.

Zarządzenie

Dotyczy: Wydania przedmiotów futrzanych

Wszelkie znajdujące się w posiadaniu Żydów płaszcze futrzane, kołnierze futrzane, jak również wszystkie inne futra i skóry futrzane bez względu na rodzaj i niezależnie od tego czy obrobione czy nieobrobione, winno się do dnia 28 grudnia 1941 r. włącznie oddać.

Miejsca dostarczenia znajdują się:

a/ przy ul. Grzybowskiej 26/28 (Zarząd Główny Rady Żydowskiej)

b/ przy ul. Grzybowskiej 27 (Wydział Zabezpieczonych Nieruchomości przy Radzie Żydowskiej).

Żydzi, którzy po upływie terminu dostarczenia będą się znajdowali w posiadaniu przedmiotów, które podlegały obowiązkowi oddania, zostaną rozstrzelani.

Rozporządzenie niniejsze wchodzi w życie z dniem 25.12.41.

Podpisano: Auerswald.

 

Zarządzenie to przejdzie do historii ze względu na swoją formę. „Żydzi, którzy futer nie oddadzą, będą rozstrzelani”. Nie mówi się o żadnym sądzie, o groźbie kary śmierci itd., jak w każdym zarządzeniu tego rodzaju. Czytając to zarządzenie, rzucało się w oczy, że zostało ono naprędce sklecone, bez poczucia formuły prawniczej, tak właściwej Niemcom.

bluma_futra_zw_1.jpg [396.46 KB]
Pokwitowanie nr 31536 z 31.12.1941 r. dostarczenia przez Blumę Wasser
(ul. Muranowska 6 m. 15) kołnierza i mufki futrzanej w związku z zarządzeniem z 25.12.1941 r.
o obowiązku oddania przez Żydów futer i wyrobów futrzarskich.
Archiwum Ringebluma

Pierwszy dzień oddawania futer upłynął całkiem spokojnie. Interesantów oddających futra na ul. Grzybowskiej było bardzo mało. Zdaje się też, że pierwszego dnia dużo futer nie przeszmuglowano na drugą stronę. Ludzie wstrzymywali się zresztą z oddawaniem futer, licząc się z tym, że wyjdą jakieś zarządzenia wyjaśniające rozporządzenie. Kobiety w szczególności rozpowszechniały między sobą wiadomości, że kołnierzyki 10–centymetrowe będzie można nosić, Służba Porządkowa między sobą rozgłaszała, że Służbie Porządkowej futra pozostaną, lekarze, akuszerki mamili się również tym, że im futra nie zostaną odebrane, dozorcy domowi twierdzili, że im wolno będzie futra nosić. Na tym też pierwszego dnia dochodziły przedwstępne pertraktacje pomiędzy mającymi futra, a porządkowymi i dozorcami. Do niejednego porządkowego lub dozorcy zgłaszał się właściciel tęgiego futra, obiecując mu za przechowanie futra miesięcznie pewną sumę. Ale też i pierwszego dnia, w każdym domu, gdzie byś nie przyszedł, odbywało się odpruwanie futrzanych kołnierzy, spodów futer, obramowań.

Bardzo wielu Żydów w rozmowach stało na stanowisku, że futra oddadzą, obawiając się denuncjacji. Wielu, szczególnie ze sfer pobożnych, stało na stanowisku, że futra należy oddać, bo to jest םשה שודיק [(hebr.) Kidusz ha-Szem, Uświęcenie Imienia]. Większość jednak, i to mających futra o większej wartości, starała się je przedostać na drugą stronę, albo też sprzedawała je Polakom, którzy po południu dnia 26 grudnia i w następnych dniach, tłumnie przychodzili do ghetta, aby futra skupować.

W szczególności uderzającym był widok ghetta w ostatnim dniu oddawania futer, tj. 28.12. Roiło się przede wszystkim od policji polskiej, różnych panów i pań bez opasek. Kupowano futra za bezcen, futra wartości 10-15 tysięcy za 1000 zł i jeszcze niżej. Przeszmuglowanie futra na drugą stronę kosztowało 100-200 zł i więcej. Ceny w ghetcie w tym czasie na artykuły pierwszej potrzeby znacznie wzrosły. Tłumaczono to tym, że nie szmugluje się artykułów, a wszyscy szmuglerzy zajęci są transportowaniem futer. Prawie oficjalny handel futrami był na Wołówce [targ używanych rzeczy mieszczący się obok placu Broni, pomiędzy gettem i Dworcem] i na ul. Grzybowskiej. Na ulicach spotykało się też handlarzy futer.

Ten widoczny handel futrami dał prawdopodobnie asumpt do wiadomości (przeze mnie niesprawdzony), że przez megafony miano nadać, że nie wolno kupować pod karą futer od Żydów, że spotykało się coraz częściej na ulicach żandarmów. Zresztą Służbę Porządkową zaalarmowano w pełnym składzie do sprowadzania handlarzy futrami. Nie słyszałem jednak o żadnej skardze wymuszenia na tym tle powstałego. Do oddziału, który miał podejść do tej akcji, miał przemówić obw[odowy] Lejkin, który wyjaśniał porządkowym, że w interesie Żydów jest oddawanie futer, w przeciwnym bowiem razie, jeżeli kontyngent futer, naznaczony pismem Niemców, nie zostanie dostarczony, nałożona zostanie na ghetto kontrybucja. Ponadto miał się wyrazić, że jeżeli ten kontyngent zostanie przekroczony, to jest nadzieja, że Służbie Porządkowej futra zostaną zostawione. Te wiadomości, jako też wiadomości, że rzekomo w Łodzi i innych miastach pozostawiono Służbie Porządkowej futra, spowodowały, że Służba Porządkowa oddawała futra przy końcu, wieczorem 28 grudnia.

Od południa 28.12. była już kolejka przy oddawaniu bardzo wielka. Mróz był silny, ludzie czekali godzinami. Oddawanie odbywało się w 2-ch punktach, Grzybowska 26 i 27. Techniczne oddawanie odbywało się w ten sposób, że urzędnik przyjmujący futra na pokwitowaniu wypisywał przedmioty oddane, nie wchodząc zresztą w szczegóły. Futra oddane wkładano początkowo do przygotowanych woreczków, a po tym wiązano je z duplikatem pokwitowania.

Około godz. 530 rozeszła się pogłoska, że termin został przesunięty na dalsze 3 dni. Ceny futer podskoczyły w górę od razu, następnie po raz trzeci przedłużono ten termin do 3 stycznia. O przedłużeniach oficjalnie nie ogłoszono ani w formie rozplakatowania, ani też w innej formie.[2]

 

 

Według zapisków Adama Czerniakowa, konfiskatę futer Niemcy zakończyli ostatecznie 4 stycznia 1942 r.[3] 8 stycznia Auerswald nakazał ponadto oddanie nart i butów narciarskich.

 

 

 

Przypisy:

[1] Podajemy tylko tekst w tłumaczeniu na język polski (przypis redakcji).

[2] Natan Koniński, Oddajcie futra, w: Archiwum Ringelbluma, t. 5, Getto warszawskie. Życie codzienne, oprac. Katarzyna Person, tłum. Sara Arm, Wydawnictwo ŻIH/Wydawnictwo DiG, Warszawa 2011, 471-475, z przypisami. Dodano podziały akapitów i poprawiono interpunkcję.

[3] Za: tamże, s. 475, przypis 16.

Przemysław Batorski   redaktor strony internetowej ŻIH