Menu
- Aktualności
- Wydarzenia
- Oneg Szabat
- Zbiory
- Nauka
- Wystawy
- Edukacja
- Wydawnictwo
- Genealogia
- O Instytucie
- Księgarnia na Tłomackiem
- Czasopismo „Tłomackie 3/5"
- Kwartalnik Historii Żydów
Kobieta karmiąca gołębie na ulicy Piwnej, w tle ruiny Warszawy, 1946 r. Zdjęcie Julii Pirotte, zbiory ŻIH, Centralna Biblioteka Judaistyczna
Pochodził z Aleksandrowa Kujawskiego. Jego rodzina straciła dom na skutek bombardowania we wrześniu 1939 r. i podążyła, jak wielu uchodźców, do Warszawy, przechodząc przez Kutno i Łowicz, skąd Fligelmanów wyrzucili Niemcy[1]. W getcie warszawskim zamieszkali przy ul. Śliskiej 24. Prawdopodobnie Hersz Wasser pozyskał Daniela w Żydowskiej Samopomocy Społecznej na stałego współpracownika grupy Oneg Szabat.
Fligelman zbierał i spisywał dla Archiwum Ringelbluma relacje świadków prześladowań Żydów, przyczyniając się do stworzenia obrazu ich sytuacji pod okupacją w całej Polsce. Najczęściej pisał po polsku, podobnie jak współpracujący z Oneg Szabat: Gustawa Jarecka, Bernard Kampelmacher, Natan Koniński, Salomea Ostrowska, Stanisław Różycki[2]. Posługiwał się pseudonimami „Fligar” i „Fligel”. Miał bardzo czytelny charakter pisma, pisał atramentem na arkuszach podaniowych. Wiele z nich wyblakło, ale zachowały się maszynopisy[3]. Niewiele wiadomo o samym Fligelmanie – najwięcej o historii, wydarzeniach wojny, mówią jego teksty.
„Znał języki obce, był oczytany i obdarzony zjadliwym poczuciem humoru. Jego prace, pisane po polsku, usiane są łacińskimi sentencjami” – napisał o Fligelmanie Samuel Kassow[4]. Walory historiograficzne jego tekstów doceniał Emanuel Ringelblum. Ze względu na pozyskanie relacji ze Słonimia i od Ariego Wilnera Kassow uznaje Fligelmana za „jednego z najważniejszych pracowników Archiwum”[5].
Badacze sądzą, że przed wojną Fligelman odebrał solidne wykształcenie humanistyczne, na co wskazują dobry styl i walory literackie jego tekstów. Wśród tekstów, które zebrał i zredagował dla Podziemnego Archiwum Getta Warszawy, są relacje z prześladowań Żydów w miasteczkach na północnym Mazowszu, świadectwa z obozów pracy przymusowej, pierwsze opisy masowych mordów popełnionych przez Niemców i ich współpracowników (głównie Litwinów) w Wilnie i Słonimiu latem 1941 r.
Abraham Lewin zapisał jeden epizod z udziałem Fligelmana, z 31 maja 1942 r.:
Zasługuje na uwagę zachowanie się kobiet żydowskich podczas „łapanek” i ocalenie przez nie młodego studenta żydowskiego, wartościowego człowieka, naszego kolegę Fl[igelmana]. Złapano go na ulicy Komitetowej [zatem tuż koło domu – P.B.], wpakowano do autobusu firmy Kohn-Heller i wieziono na punkt zbiorczy. Na Ciepłej kilku młodzieńców wyskoczyło przez małe okienko. Również F[ligelman] wyskoczył i usiłował zbiec. Żydowski policjant puścił się za nim w pościg. Wbiegł do bramy. Kobiety, proste kobiety, zaczęły się szamotać z policjantem, który pięścią uderzył jedną z nich w twarz. Chwycił on mocno Fl[igelmana] i wyprowadził go z bramy. Na ulicy kobiety, których liczba w międzyczasie wzrosła, ponownie zaatakowały policjanta. Podczas gdy on wdał się w bijatykę z kobietami, Fl[igelman], korzystając ze sposobności, uciekł. W ten oto sposób uchronił się, można powiedzieć, przed śmiercią. Bądźcie błogosławione kobiety żydowskie, które ocaliłyście jednego z Izraela. [6]
Emanuel Ringelblum napisał o nim: „Cichy jak gołąb Daniel Fligelman zginąłby dawno, gdyby nie bezustanna i serdeczna pomoc drogiego towarzysza Menachema [Mendla Kohna, skarbnika grupy Oneg Szabat – P.B.]”[7]. W księdze skarbowej Kohna zachowały się wzmianki o skromnych honorariach, jakie Fligelman otrzymywał za spisane relacje. Kohn dostarczył Fligelmanowi lekarstwa, kiedy ten zaraził się tyfusem[8].
Poniżej fragment relacji „Od Aleksandrowa do Warszawy (Aleksandrów-Łowicz)” z pierwszych tygodni wojny:
Już od czasu podpalenia włocławskiej synagogi obawiano się o naszą [w Aleksandrowie Kujawskim – P.B.] i jakaś litościwa ręka (szames, zdaje się) usunęła i schowała rodały. Ale uspokoiło nas pierwsze zarządzenie w tym względzie: w czasie działań wojennych wyleciały z bóżnicy wszystkie szyby. Polecono nam je wprawić. Szyby były wtedy bardzo drogie – a wydatek paru tysięcy złotych – olbrzymi, jak na spauperyzowane i co dzień rabowane miasteczko – ale zarządzona składka w ciągu paru dni pokryła koszty. Gdy szyby zostały wprawione – usiłowano pewnej nocy bóżnicę podpalić. Nie udało się. Zgasła. Za to następnej nocy fajerwerk wypadł znakomicie: z ładnego, na krótko przed wojną odnowionego budynku, pozostały tylko gruzy. Niemcy są konsekwentni: przede wszystkim kazali Żydom, by za ofiarną działalność (polegającą tylko na pilnowaniu, by ogień nie zgasł lub nie przerzucił się na sąsiednie budynki) wypłacili straży ogniowej dość wielką sumę oraz zażądali, by Żydzi sami rozebrali te resztki, które nie spłonęły. Obydwóch terminów dotrzymaliśmy: w przeciągu 3-ch dni kontrybucja została zapłacona, a w przeciągu 8 dni plac, na którym stała synagoga, był równy i gładki, jak plac tenisowy.
Ukoronowaniem tego wszystkiego było wysiedlenie. Miało się ono odbyć w następujących warunkach:
Fligelman spisał też relację anonimowego uchodźcy, pochodzącego z Radomia, który w 1939 r. przekroczył granicę niemiecko-radziecką i dostał się do Słonimia, gdzie obserwował pogromy w lecie 1941 r. Sytuacja mieszkańców tych terenów była straszna: Polacy, Żydzi, Białorusini, Litwini, Ukraińcy, Rosjanie, w końcu Niemcy – każdy bał się każdego, od każdego mógł spodziewać się zdrady i przemocy. W 1942 r., gdy Żydzi powracali z Kresów do środkowej Polski, członkowie grupy Oneg Szabat zaangażowali się w zbieranie ich świadectw.
Ranek następnego dnia – 15 października wstał mroźny (około 150) i słoneczny. Prószył lekki śnieżek. Już o 6-tej rano pojawiły się na mieście pierwsze grupki pogromowców, złożone zazwyczaj z 2-ch Niemców lub Litwinów w asyście polskich milicjantów lub „todtowców” [członków organizacji budowlanej podległej rządowi Niemiec – P.B.]. W całym mieście panowała śmiertelna cisza – Słonim zdawał się być wymarły.
Zaczęto od centrum getta, posuwając się ku jego krańcom – tak że przeszukiwano je dzielnicami, nie wszędzie jednocześnie. Każda taka grupka chodziła od mieszkania do mieszkania, wybierała stamtąd wszystkich napotkanych Żydów bez wyjątku i oddawała ich w ręce milicjantów, którzy ich odprowadzili do punktów zbornych. Większość Żydów nie chowała się nawet, lecz pakowała tobołki i plecaki, sądziła bowiem, że chodzi o wysiedlenie, mało kto, poza ostrzeżonymi rzemieślnikami, zdawał sobie sprawę, czym to pachnie. Część jednak się skryła i ci przeważnie ocaleli, ponieważ nie szukano zbyt dokładnie. [10]
W październiku 1941 r. Fligelman spisał relację Arie „Jurka” Wilnera, późniejszego łącznika między Żydowską Organizacją Bojową a Armią Krajową, który popełnił samobójstwo w bunkrze Anielewicza podczas powstania w getcie. Dokument zatytułowany Mon retour de l’URSS nawiązuje tytułem do książki André Gide’a o wrażeniach z podróży do ZSRR[11]. Wilner wspominał m.in. stworzenie przez Niemców we wrześniu 1941 r. dwóch gett w Wilnie – getta dla fachowców i drugiego getta:
Na jeden pokój przypadało kilkanaście osób. Dla każdego z tych gett, utworzono osobny Judenrat i zorganizowano milicję, rekrutującą się przeważnie z „ciemnych” elementów. Jeśli jednak Żydzi sądzili, że odtąd wyłapywanie i egzekucje skończą się, pomylili się srodze, spotęgowały się one jeszcze bardziej. (…) Tak np. w noc jomkipurową wyprowadzono z getta dla fachowców pod pozorem, że mają być odtransportowani do mniejszego, około 5000 ludzi: mężczyzn, kobiet, starców i dzieci, których zaprowadzono na Łukiszki. Tu przebyli 36 godzin stłoczeni na stojąco w celach, jeden obok drugiego, bez jedzenia i picia, a nawet bez możności zmiany pozycji. Po upływie tego czasu wyprowadzono wszystkich na Ponary. (…) W ten sposób ludność żydowska Wilna, licząca za czasów sowieckich około 70 000 dusz, spadła w ciągu niecałych 3 miesięcy do liczby 35 000, a w ciągu następnego miesiąca do 25 000. [12]
Fligelman zginął prawdopodobnie podczas Wielkiej Deportacji do Treblinki w lecie 1942 r. Jego teksty zachowały się w odnalezionej we wrześniu 1946 r. pierwszej części Archiwum Ringelbluma.
Autor: Przemysław Batorski
Przypisy:
[1] Ruta Sakowska, Relacje Daniela Fligelmana – członka „Oneg Szabat”, „Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego w Polsce” 1986, nr 1-2 (137-138), s. 167-168. Podstawowe informacje o Fligelmanie podaję za tym artykułem i za notką w tomie: Archiwum Ringelbluma, t. 11, Ludzie i prace „Oneg Szabat”, oprac. Aleksandra Bańkowska, Tadeusz Epsztein, tłum. Sara Arm i in., Wydawnictwo ŻIH/Wydawnictwo UW, Warszawa 2013, s. XXV, p. 34.
[2] Tamże, s. XXVII.
[3] Ruta Sakowska, dz. cyt., s. 170.
[4] Samuel D. Kassow, Kto napisze naszą historię?, tłum. Grażyna Waluga, Olga Zienkiewicz, Wydawnictwo Żydowski Instytut Historyczny, Warszawa 2017, s. 313.
[5] Tamże, s. 314.
[6] Abraham Lewin, Dziennik, opracowała Katarzyna Person, Warszawa 2015, s. 91.
[7] Archiwum Ringelbluma, t. 29, Pisma Emanuela Ringelbluma z bunkra, opracowała Joanna Nalewajko-Kulikov, tłum. Adam Rutkowski i in., Żydowski Instytut Historyczny, Warszawa 2018, s. 514.
[8] S. Kassow, dz. cyt., s. 314.
[9] Archiwum Ringelbluma, tom 9, Tereny wcielone do Rzeszy: Kraj Warty, opracowała Magdalena Siek, tłum. Sara Arm i in., Wydawnictwo ŻIH/Wydawnictwo UW, Warszawa 2012, s. 17-18.
[10] Archiwum Ringelbluma, tom 3, Relacje z Kresów, opracował Andrzej Żbikowski, Żydowski Instytut Historyczny IN-B, Warszawa 2000, s. 178-179.
[11] Tamże, s. 433.
[12] Tamże, s. 441.