Menu
- Aktualności
- Wydarzenia
- Oneg Szabat
- Zbiory
- Nauka
- Wystawy
- Edukacja
- Wydawnictwo
- Genealogia
- O Instytucie
- Księgarnia na Tłomackiem
- Czasopismo „Tłomackie 3/5"
- Kwartalnik Historii Żydów
Rycina Raphaela Sadelera wycięta z nieznanego starodruku, XVI-XVII w. (?). Przedstawia scenę rzekomego mordu rytualnego, jakiego w końcu XV w. mieli dokonać Żydzi w Ratyzbonie na 6 chłopcach chrześcijańskich. Zbiory ŻIH, Centralna Biblioteka Judaistyczna
Legenda mordu rytualnego wywoływała też inne prześladowania, takie jak wypędzenia, konfiskaty majątków czy przymusowe konwersje. Jednak opis rzekomego rytuału, jego jakoby charakterystyczne cechy, profil „ofiary”, a nawet miejsce „zbrodni” zmieniały się na przestrzeni wieków, odzwierciedlając przede wszystkim sposób postrzegania Żydów w kolejnych epokach.
Legenda ta może funkcjonować na trzech poziomach: 1. ogólnego przekonania, że Żydzi popełniają lub popełniali „mordy rytualne”; 2. podejrzenia, że konkretny przypadek śmierci dziecka jest skutkiem „mordu rytualnego”; 3. kolektywnego prześladowania w postaci śledztw, procesów i/lub pogromów.
W średniowiecznej Europie Zachodniej, a potem w Polsce w epoce nowożytnej legenda funkcjonowała na wszystkich trzech poziomach. Wtedy jej siła była największa. Reformacja w Europie Zachodniej, a w Polsce dopiero oświecenie zapoczątkowały proces dezintegracji legendy i zaprzestanie prześladowań, choć nie doprowadziły one do całkowitego jej obumarcia. W endemicznym stanie, który dał jej czas na przystosowanie się do nowych warunków zewnętrznych, legenda przetrwała do ostatnich dekad XIX w., kiedy znów wywołała liczne posądzenia i procesy w wielu krajach od Węgier przez Niemcy i Czechy aż po Rosję, nie doprowadzając już jednak do wielkich prześladowań. Na ziemiach polskich nie miała wówczas tak spektakularnych odsłon jak proces w Tiszaeszlár na Węgrzech, proces Hilsnera w Czechach czy sprawa Bejlisa w Rosji. Po kolejnym przeformowaniu uderzyła tutaj jednak ze szczególną siłą, przyczyniając się do powojennych pogromów w Krakowie w 1945 i Kielcach w 1946 r.
Oskarżenia o magię i „leczenie” diabolicznych przypadłości
Pierwsze znane posądzenie o mord rytualny miało miejsce w Anglii w mieście Norwich w 1144 r. Zostały tam znalezione zwłoki 12-letniego chłopca Williama. Wkrótce powstała pogłoska, że został on ukrzyżowany przez Żydów w Wielki Piątek, a jego męczeńska śmierć miała na celu parodiowanie męki Chrystusa. Jego grób w miejscowej katedrze stał się miejscem pielgrzymek, a on sam zyskał status świętego męczennika. Podobne oskarżenia pojawiły się następnie w innych miastach Anglii, a po 1170 r. również na kontynencie, we Francji, Hiszpanii, Niemczech i Czechach.
Europa Zachodnia znajdowała się w XII wieku w fazie rozkwitu wypraw krzyżowych. Figura Żyda jako zabójcy Chrystusa i wroga chrześcijaństwa, która kształtowała się przynajmniej od końca II w., stanowiła niewątpliwie podkład dla tego oskarżenia, a wyprawy krzyżowe zaktualizowały stereotyp.
Wariant legendy ukształtowany w Anglii wiązał mord rytualny z Wielkanocą – podczas tego święta Żydzi mieli krzyżować chrześcijańskie dziecko jako parodię ofiary Chrystusa. Nie zawierała ona jeszcze rytuału rzekomego pobierania krwi ofiary. Ten element pojawił się po raz pierwszy w Niemczech w 1235 r. Oskarżono wówczas Żydów w Fuldzie, że zabili kilku chrześcijańskich chłopców i pobrali ich krew do woskowych pojemników. Krew miała być użyta do żydowskich praktyk magicznych i leczniczych. Jednak magia żydowska miała ustaloną renomę na długo, zanim Żydzi zostali oskarżeni o mord rytualny. Również krwi w wielu kulturach przypisywano właściwości magiczne. Co więc się stało, że nagle zaczęto uważać, że bez chrześcijańskiej krwi żydowska magia nie działa? Otóż chrześcijańska krew zaczęła symbolizować krew Chrystusa, powtórnie przelewaną.
Stało się to pod wpływem poruszenia wywołanego tajemnicą transsubstancjacji, ogłoszoną w 1215 r. na IV soborze laterańskim, który uznał, że chleb i wino podczas konsekracji ulegają przeistoczeniu w ciało i krew Chrystusa. Wyrosły z tego dogmatu kult eucharystii doprowadził z czasem do pojawienia się licznych cudów krwawiących hostii, a później oskarżeń Żydów o jej profanację. W ikonografii tego typu oskarżeń na plan pierwszy wysuwa się rytuał pobierania krwi, chociaż motyw krzyżowania nie znika.
Zestawienie średniowiecznych oskarżeń pokazuje, że wierzono w najróżniejsze magiczne zastosowania krwi przez Żydów. Część należała do uniwersalnego repertuaru magicznego, inne wiązały się ze specyficznie antyżydowskimi stereotypami. Chrześcijańska krew miała przedłużać Żydom życie, usuwać „właściwy” im wszystkim odór, chronić kobiety przed nieszczęśliwymi porodami, leczyć niemowlęta z wrodzonej ślepoty i tamować krew przy obrzezaniu. Żydzi mieli używać chrześcijańskiej krwi w celu wzbudzenia wzajemnej miłości i zatrzymania menstruacji u mężczyzn. Wierzono wreszcie, że żydowskie dzieci rodzą się z dwoma palcami przyrośniętymi do czoła, użycie krwi miało powodować ich odczepienie bez uszczerbku dla zdrowia.
Powoli kształtowało się przekonanie, że mordy rytualne dokonywane są nie w związku z Wielkanocą, ale przed świętem Pesach, a krew dodawana jest do macy pesachowej. Dotąd historycy nie znaleźli przekonywującego wyjaśnienia tego elementu legendy mordu rytualnego. Być może brakującego ogniwa między wczesnymi oskarżeniami o wytaczanie krwi i dodawania jej do macy należy szukać w oskarżeniach o profanację hostii, które nasiliły się w XIV wieku. Owe oskarżenia musiały opierać się na przekonaniu, że Żydzi wierzą w chrześcijański dogmat o transsubstancjacji, tzn. że w hostii znajduje się krew Chrystusa, a maca – będąca tak samo jak hostia niekwaszonym chlebem – nabiera mocy dopiero w wyniku konsekracji, polegającej na dodaniu do niej chrześcijańskiej krwi.
O ile wczesne oskarżenia angielskie i francuskie wyrastały w dużej części z chęci stworzenia nowego kultu męczennika i rzadko wywoływały prześladowania Żydów na dużą skalę, o tyle późniejsze niemieckie oskarżenia motywowane były przede wszystkim nienawiścią wobec Żydów i prowadziły do okrutnych masakr i wypędzeń Żydów z wielu miast i regionów niemieckich.
Niewątpliwie najsłynniejszym średniowiecznym oskarżeniem była sprawa Szymona z Trydentu w latach 1475-1478. Tak jak późniejsze sprawy – damasceńska z 1840 r. i Bejlisa z lat 1911-1913 – znalazła ona niebywały oddźwięk wśród współczesnych, obrosła w ogromną literaturę, stając się symbolem stosunku do mordów rytualnych swoich czasów i niezwykle ważnym punktem odniesienia dla następnych pokoleń. Szymon został ogłoszony błogosławionym w 1588 r.
Nowe wersje legendy po reformacji
W tym samym czasie, kiedy rozpoczynał się proces beatyfikacji Szymona, w Cesarstwie Niemieckim legenda mordu rytualnego powoli traciła swoją wiarygodność. Reformacja podważyła psychologiczne i intelektualne fundamenty dyskursu o mordzie rytualnym. Chociaż antyżydowska retoryka protestancka nie uwolniła się całkowicie od rojeń o żydowskich mordach rytualnych, a sam Luter w O Żydach i ich kłamstwach (1543) przypisywał Żydom ich popełnianie, reformacyjna krytyka magii i „przesądów” Kościoła rzymskiego, w tym zakwestionowanie dogmatu o transsubstancjacji i podważanie mocy Eucharystii, podkopały wiarę w magiczne właściwości krwi. Traktowanie wielu dotychczasowych praktyk religijnych – takich jak kult świętych czy pielgrzymki – jako manifestacji przesądów „papistów” doprowadziło do obumarcia kultów dzieci-męczenników.
Tendencja powrotu do „prawdziwej” wiary, między innymi poprzez odkrywanie dziedzictwa Starego Testamentu, zaowocowała szerszą wiedzą na temat żydowskich pism i rytuałów, które powoli przestawały być postrzegane jako tajemnicze, magiczne, niezrozumiałe. Nowa wrażliwość wobec dzieci i rodzinnej harmonii, prezentowana w pismach humanistów i reformatorów, nakazywała inne spojrzenie na przestępstwa wobec dzieci. Już nie tylko Żydzi mogli być potencjalnymi mordercami, ale także ci wszyscy, którzy pozostawali na marginesie moralnie zdrowej i materialnie stabilnej rodziny.
W połowie XVI w., kiedy w Europie Zachodniej procesy o mordy rytualne powoli wygasały, legenda zaczęła znajdować coraz liczniejszych wyznawców na terenie Rzeczypospolitej. Jej zasadnicza treść była znana w Polsce wcześniej, skoro książę Bolesław Pobożny w przywileju wydanym w 1264 r. dla Żydów wielkopolskich stanowił: „Zgodnie z rozporządzeniami papieskimi, w imię naszego Ojca Świętego jak najsurowiej zabraniamy, aby w przyszłości poszczególni Żydzi mieszkający w naszym państwie byli obwiniani, że używają ludzkiej krwi, gdyż wedle nakazu Prawa, wszyscy Żydzi winni wystrzegać się wszelakiej krwi”. Nawiązywał w ten sposób do papieża Innocentego IV, który w 1247 r. pisał w obronie Żydów, że są oni fałszywie oskarżani o spożywanie krwi podczas święta Pesach.
Pierwszy proces w Rzeczypospolitej miał miejsce w 1547 r. w Rawie Mazowieckiej. Do końca XVIII wieku zanotowano łącznie blisko 100 oskarżeń i procesów. O ile początkowo procesy kończyły się uniewinnieniem oskarżonych, z biegiem czasu skala procesów była coraz większa, rosła liczba oskarżonych i wyroków skazujących. Do takich należały procesy sandomierskie z przełomu XVII i XVIII wieku oraz proces żytomierski z 1753 r. Nie rozwinął się jednak w Polsce – mimo pewnych prób – żaden kult dziecka-męczennika.
W klasycznej – przedoświeceniowej – legendzie dominujące znaczenie miał motyw powtarzania męki Chrystusa, co wiązało się z rozpowszechnieniem obrazu Żydów jako bogobójców. Chociaż sam akt mordu nie zawsze miał być dokonywany przez ukrzyżowanie (jak głosiła angielska wersja legendy) i nie zawsze również przez wytoczenie krwi, uważano, że Żydzi zabijają niewinne dzieciątka chrześcijańskie z nienawiści do Chrystusa i chrześcijaństwa. Wierzono również, że Żydzi dokonują mordów rytualnych, ponieważ chrześcijańska krew zdejmuje z nich piętno zabójców Chrystusa, zmywa grzech bogobójstwa. To przekleństwo miało wyrażać się miesiączkowaniem mężczyzn żydowskich, wydzielanym przez nich fetorem, świądem, przyrośnięciem palców do czoła u niemowląt lub zaciśniętą pięścią, której po urodzeniu nie mogą otworzyć. Wyszczególniane w legendzie przypadłości należały do powszechnie znanego arsenału diabolicznych cech Żydów jako wrogów już nie tylko chrześcijan, ale i samego Boga. Niektórzy zwolennicy legendy podejrzewali Żydów o ukrytą wiarę w Jezusa Chrystusa, w związku z czym mieli oni dokonywać obrzędu pomazania krwią oczu umierającego, aby doznał zbawienia. Taka logika przypisywała zatem Żydom wiarę w to, że krew niewinnych dzieci chrześcijańskich ma moc oczyszczającą.
Patrząc na legendę mordu rytualnego jako na zbiorową fantazję, która funkcjonowała w różnych czasach, widać, jak bardzo była ona uzależniona od powszechnych w danej epoce wyobrażeń o Żydach. Każda epoka w nieco inny sposób, z właściwą sobie logiką, szukała uzasadnienia dla domniemanej zbrodni. Dobrym przykładem może być rozpowszechnienie w drugiej połowie XVIII w. i na początku XIX w. posądzeń karczmarzy żydowskich o dokonywanie mordów rytualnych. W wielu głośnych sprawach z tego okresu byli oni głównymi oskarżonymi, a samą zbrodnię sytuowano w karczmie, która coraz częściej była postrzegana jako miejsce rozpijania chłopów i oszukaństwa, choć za tą krytyką kryła się nierzadko chęć uzyskania przez przedstawicieli szlachty i duchowieństwa większych zysków z tego procederu. Atmosfera, w której żydowski karczmarz stawał się przyczyną wszelkiego zła, a jednocześnie stanowił najbardziej reprezentatywną postać Żyda polskiego, prowadziła do coraz częstych oskarżeń o najcięższą zbrodnię.
Legenda mordu rytualnego po Oświeceniu
Oświecenie wraz z promocją racjonalizmu, krytyką fanatyzmu religijnego, obskurantyzmu i sarmackiego zacofania przyniosło nowe podejście do oskarżeń Żydów o mordy rytualne. Stanisław August Poniatowski (a wraz z nim oświeceniowe elity w Polsce) podzielał przekonanie, że oskarżenia te wynikały z chrześcijańskich przesądów, które przypisywały Żydom praktyki połączone z rozlewem krwi dzieci chrześcijańskich. Twierdził, że „oświata dzisiejszego wieku przekonała nas o niewinności tych ofiar uprzedzenia i przesądu”.
W drugiej połowie XVIII w. pojawiły się również przeciwstawne impulsy pozwalające na dostosowanie legendy do nowego oświeceniowego paradygmatu myślenia. Dostarczyło ich między innymi wystąpienie Jakuba Franka, który dowodził, że „Talmud uczy krwi chrześcijańskiej potrzebować i który wierzy w Talmud, powinien jej żądać”. Oczywiście Talmud nie po raz pierwszy zasiadł na ławie oskarżonych. Ale dopiero rozbudowane interpretacje frankistów trafiły na podatny oświeceniowy grunt. Frankiści twierdzili, że talmudyści używają krwi chrześcijańskiej na pamiątkę rzezi dzieci żydowskich w Egipcie: „jak faraon niegdyś [...] żydowskie, tak oni chrześcijańskie dzieci zabijać powinni”. Adwersarz Franka, lwowski rabin Chaim Rapoport kwestionował tę logikę łączącą zabijanie dzieci Izraelitów przez faraona z używaniem krwi chrześcijańskiej, pytając: „my się mamy mścić, czyli przeto krwi chrześcijańskiej używać, że faraon dzieci nasze zarzynał”.
W tym okresie – w połowie XVIII w. – nie występuje już właściwie w legendzie wątek krzyżowania rzekomych ofiar. Stopniowo zanikają chrześcijańskie uzasadnienia, punkt ciężkości bowiem zostaje przeniesiony na rytuał żydowski i wynikające z niego rzekome zastosowania krwi chrześcijańskiej, która miała być dodawana do macy na pamiątkę przeprowadzenia Żydów przez Morze Czerwone albo dla upamiętnienia nakazanego im przez Boga znaczenia domów krwią baranka przed wyjściem z Egiptu.
W świecie coraz mniej zdominowanym przez religię trudno było utrzymywać, że Żydzi tylko przez zatwardziałość nie przyjmują chrześcijańskiej prawdy o Jezusie jako Mesjaszu, ale w skrytości dokonują przy użyciu chrześcijańskiej krwi rytuałów oczyszczenia z grzechów przeciw chrześcijańskiemu Bogu, którego przecież nie uznawali. Stąd wynikało przeniesienie ciężaru dowodu na żydowski rytuał i obsesyjne poszukiwanie podstawy tej rzekomej tradycji w pismach żydowskich.
W drugiej połowie XVIII w. zaczęły rozwijać się również wątki pozwalające zgodnie z oświeceniowym racjonalizmem widzieć w rzekomym rytuale jedynie złowrogi żydowski zabobon. Biskup Józef Jędrzej Załuski, przedstawiciel wczesnego oświecenia w Polsce, doszedł do wniosku, że dzieciobójstwo nie jest nakazane przez Talmud i nie jest stale przez rabinów praktykowane, choć zdarzały się takie przypadki, najczęściej w Polsce, ponieważ tutaj dużo jest Żydów i najbardziej ciemnych i zabobonnych. Choć przekonany, że Żydzi dopuszczają się morderstw na dzieciach, zdaje się mówić: my wiemy, że ta krew nie ma żadnej mocy, ale ciemni i zabobonni Żydzi nadal w to wierzą.
Przekonanie o zacofaniu, hołdowaniu zabobonom i wynikającym stąd moralnym upadku szczególnie mocno akcentowane było w okresie dyskusji na temat oświeceniowej reformy Żydów, toczącej się w Królestwie Polskim na przełomie drugiej i trzeciej dekady XIX w. Stanowiło ono argument na rzecz radykalnych działań zarówno dla maskili, zwolenników żydowskiego oświecenia, jak i dla polskich elit rządowych. Wielu uczestników tej debaty z uporem głosiło, że Żydzi są ciemni i zabobonni. Tak dla polskich, jak i żydowskich zwolenników reformy egzemplifikacją najgorszych cech w judaizmie stawał się powoli nowy ruch chasydzki, postrzegany jako sekciarski nośnik zacofania, najczarniejszego zabobonu i fanatycznego zaślepienia. W ten sposób oświeceniowe postrzeganie rzekomych mordów rytualnych jako żydowskiego zabobonu przerodziło się w wersję mówiącą, że są one praktykowane tylko przez pewną zabobonną i fanatyczną sektę, a nie przez całe żydostwo.
O sekciarskie zbrodnie oskarżano głównie chasydów. Na ziemiach polskich wątek chasydzki zaistniał na krótko w piśmiennictwie antyżydowskim w pierwszej połowie XIX w., kiedy chasydyzm walczył jeszcze o uznanie za pełnoprawny i prawowierny ruch w łonie judaizmu. Nie wszedł jednak do zbiorowej wyobraźni i nie pojawiał się w konkretnych posądzeniach. Wraz z odejściem od antychasydzkiej krytyki, szybko zaprzestano też łączyć chasydów z rzekomymi mordami rytualnymi. Działo się tak zapewne dlatego, że od połowy XIX w. nikt nie postrzegał już chasydyzmu jako fanatycznej sekty, ponieważ objął on swoimi wpływami większość społeczności żydowskiej.
Wariant ten rozwijał się natomiast w Austrii, Czechach i na Węgrzech, gdzie chasydyzm miał niewielkie wpływy i stanowił egzotyczne tło dla dominujących nurtów judaizmu – reformy bądź mitnagdyzmu. Jeszcze większe znaczenie miał w Rosji, gdzie do początku XX w. panowało głębokie przekonanie, że wśród Żydów istnieją fanatycy lub schizmatycy, którzy krew chrześcijańską uważają za niezbędną dla swoich obrzędów, tak samo jak wśród chrześcijan spotyka się sekty praktykujące krwawe rytuały, odnosząc się do fobii związanych z wizerunkiem prawosławnych sekt skopców i chłystów. W rosyjskim prawosławiu zaanektowano zresztą w pełni oświeceniową wersję legendy, dużo uwagi poświęcając poszukiwaniom rzekomego uzasadnienia w rytuale żydowskim. Podkreślano na przykład, że ofiara rytualna zastąpiła ofiary składane w Świątyni jerozolimskiej w czasach biblijnych.
Jeśli wątek chasydzki pojawiał się jeszcze w Polsce w XX w. to już tylko jako refleks rosyjskiej legendy. Świadczy o tym wypowiedź Stefana Żeromskiego, którą w pośmiertnym wspomnieniu o polskim pisarzu zanotował Szalom Asz: „Wiem – mówi do mnie Żeromski – że wy nic o tym nie wiecie, tak jak ja nie wiem, jakie ukryte siły działają w mrokach mojego narodu. Ale tak jak inteligentny Rosjanin nie zna wszystkich tajemnic rozmaitych sekt rosyjskich, tak i pan nie zna tajemnic żydostwa. Ale ja sadzę (nie przypominam sobie, czy użył wyrazu ‘sądzę’, czy ‘wierzę’), że musi przecież istnieć wśród Żydów jakaś tajna sekta chasydzka, która używa krwi ludzkiej, jak u Rosjan istnieje sekta, której członkowie spalają się w ogniu. Wiem, że wy o tym nie wiecie i że wielu Żydów o tym nie wie”.
Legenda oświeceniowa nie używała już chrześcijańskich uzasadnień, wciąż jednak potrzebowała religii żydowskiej, a dokładniej – pewnego rodzaju wyobrażonego judaizmu. Głosiciel legendy nie musiał być chrześcijaninem, ale oskarżony Żyd wciąż pozostawał – fanatycznym lub zabobonnym – wyznawcą judaizmu. W XIX w., kiedy zaczęła kształtować się nowoczesna legenda mordu rytualnego, i ten warunek został unieważniony. Legenda przyjęła świecki kształt.
Zlaicyzowana nowoczesna legenda bazowała na obrazach rzekomego okrucieństwa żydowskiego, które symbolizowało wprawne rzeźnickie cięcie. W wielu oskarżeniach z przełomu XIX i XX w. wyimaginowanym sprawcą miał być szochet (rzezak rytualny), powodowany nie tyle żarliwością religijną, ile brutalnością właściwą ubojowi rytualnemu, który w tym czasie stał się jednym z głównych celów antysemickich ataków.
Ideologia rasowa rozwinęła ten wątek, upatrując źródło mordów rytualnych nie w Talmudzie czy w kabale, lecz w szczególnym okrucieństwie, stanowiącym cechę rasową Żydów. W tej koncepcji oskarżenie o zabijanie chrześcijan było często zastępowane przez ogólny zarzut mordowania nie-Żydów. Jeden z nazistowskich ideologów Johann von Leers przedstawiał rzekome mordy rytualne jako kolejny przejaw „śmiercionośnej nienawiści” Żydów wobec nie-Żydów.
W Polsce rasowa wykładnia mordów rytualnych znalazła tylko częściowe zastosowanie. Dziennikarz endeckiej gazety „Słowo Pomorskie” w jednym artykułów z 1926 r. twierdził, że legenda mordu rytualnego zrodziła się z wrodzonej Żydom skłonności do okrucieństwa oraz z ich nienawiści do chrześcijaństwa: „Ta nienawiść żydostwa do chrześcijan, znajduje wyraz choćby w okrucieństwach, jakie popełnia bolszewizm z jego rozlewem krwi”. Podobnie ks. Ignacy Charszewski próbował wpisać tradycyjnie postrzegany mord rytualny w nowoczesny antysemityzm z jego wizją wszechświatowego spisku żydowskiego i mitu splamionej krwią żydokomuny.
Wraz z postępującą urbanizacją ludności żydowskiej w drugiej połowie XIX w. i w pierwszej połowie XX w. wyobrażone miejsce rzekomego mordu rytualnego coraz częściej lokowano w mieście: w piwnicy, w służbówce, na zapleczu sklepu żydowskiego, w symbolicznym „ciemnym zaułku żydowskiego życia”. Literatura polska z przełomu XIX i XX w. w widzeniu żydowskiego świata koncentrowała się również na jego miejskich przejawach, tajemnicę sytuując już nie w żydowskiej karczmie, jak to się działo na przełomie XVIII i XIX w., ale na warszawskich Nalewkach. To tam w labiryncie splątanych ulic, w podwórkach odbywał się rzekomo przemyt, handel skradzionymi towarami, lichwa, fałszerstwo pieniędzy i wszelkie inne łotrostwa.
Antysemicka publicystyka końca XIX w. ze szczególnym upodobaniem analizowała żydowską przestępczość, szczególnie wobec kobiet. Za prostytucją, przemysłem pornograficznym i handlem żywym towarem stać mieli wyłącznie Żydzi. Sprzeciw budziła również rosnąca wraz z rozwojem burżuazji liczba chrześcijańskich służących w żydowskich domach. Nowoczesna legenda mordu rytualnego szybko podchwyciła te obrazy, znajdując miejsce dla nowej kategorii ofiar: młodych kobiet. Już nie chłopiec, nawet nie dziecko, ale młoda służąca stawała się obiektem żydowskiego zagrożenia.
Oskarżenia o mord rytualny w Polsce w XX w.
W XX w. racjonalizacja legendy poszła jeszcze dalej: Żydzi pozorują mordy rytualne, aby zdyskredytować za granicą Polaków jako ciemnych antysemitów. Wpisuje się to wyjaśnienie w mit międzynarodowego spisku żydowskiego. Przedstawiciel lokalnych władz po pogromie w Strzyżowie, który miał miejsce wiosną 1919 r., po tym jak pewna dziewczyna stwierdziła, że Żydzi usiłowali ją zamordować na macę, przypuszczał, że afera ta mogła być zaaranżowana przez Żydów, którym „mogło zależeć na zdyskredytowaniu naszego włościaństwa za granicą”. Ten argument pojawił się znowu po II wojnie światowej w rozważaniach na temat pogromu kieleckiego. Żydzi na początku XX w. zaczęli być postrzegani jako poważna siła międzynarodowa, która działa na niekorzyść Polski i używa najróżniejszych środków, aby jej zaszkodzić. Wyjaśnienie fenomenu mordów rytualnych jako pozorowanego działania żydowskiego ma też swoje współczesne reprezentacje. W takiej zracjonalizowanej postaci legendy nikt w żydowski mord rytualny dla krwi nie wierzy, a legenda może trwać dalej.
Z mitem żydokomuny, a nawet szerzej z hasłem Żydzi we władzy i wynikającym stąd odczuciem domniemanej żydowskiej wszechmocy, wiązała się powojenna wersja legendy, wedle której Żydzi używają krwi do transfuzji dla wycieńczonych ocaleńców z Zagłady. Oderwanie się od religijnych korzeni nowoczesnej legendy potwierdza często pojawiające się w tej wersji stwierdzenie, że to polskie – a nie chrześcijańskie – dzieci stają się ofiarami Żydów. W tej wersji termin domniemanej zbrodni przestawał mieć znaczenie. W przypadku pogromów w Kielcach i Krakowie (które miały miejsce w lipcu i sierpniu) nikt już nie kłopotał się tym, że rzekome zbrodnie nie mają nic wspólnego z Pesach, kiedy Żydzi wypiekali macę, bo rzekomy motyw religijny przestawał mieć jakiekolwiek znaczenie.
W okresie między ostatnim rozbiorem Polski a końcówką lat 40. XX w. sformułowano na ziemiach polskich przynajmniej 185 posądzeń i oskarżeń o dokonanie lub znacznie częściej o usiłowanie dokonania mordu rytualnego. Upadek Rzeczypospolitej wbrew pozorom nie stanowił w historii legendy istotnej cezury i nie zamykał – jak uważali niektórzy historycy – epoki procesów. W Królestwie Polskim w latach 1816-1830 wdrożono poważne śledztwa i przygotowania do kilku procesów, które ostatecznie nie odbyły się tylko z powodu negatywnego stanowiska Petersburga. Pierwsze trzy porozbiorowe dekady należą jeszcze do okresu oświeceniowej transformacji legendy, którego początek datować można na przełom lat 50. i 60. XVIII w.
Wielki europejski powrót legendy w latach 1880-1914 zaowocował około 100 posądzeniami na ziemiach polskich. Poza oskarżeniami w Lutczy i Wilnie nie miały one poważniejszych konsekwencji ani szerszego oddziaływania, porównywalnego z wielkimi procesami o morderstwa w Tiszaeszlár, Xanten, Konitz, Polnej czy Kijowie. Jednak ich liczba i w miarę równomierne geograficzne rozłożenie powodowało, że niemal każdy zakątek kraju miał własną współczesną opowieść o rzekomym mordzie rytualnym lub choćby o próbie dokonania takiegoż. W tym czasie legenda mordu rytualnego zaczęła coraz częściej korzystać z repertuaru oskarżeń nowoczesnego antysemityzmu – mitu spisku żydowskiego, uzasadnień rasowych, a później również mitu żydokomuny. Najpoważniejsze konsekwencje miała fala, która przetoczyła się przez Polskę w okresie powojennym. W latach 1945-1949 doszło do 50 oskarżeń, które z reguły pociągały za sobą antyżydowskie wystąpienia. W Krakowie i Kielcach przerodziły się one w krwawe pogromy.
Wygaśnięcie oskarżeń w końcu lat 40. było skutkiem odgórnych działań władz komunistycznych i w żadnym razie nie wynikało ze zmiany społecznego wyobrażenia o istnieniu mordów rytualnych. Jeśli przekonanie to nie ujawniało się w przestrzeni publicznej, oznaczało to raczej jego zamrożenie niż całkowite zniknięcie. Świadczy o tym pojawienie się wątku mordu rytualnego w sprawie zabójstwa syna Bolesława Piaseckiego, szesnastoletniego Bohdana. Został on zamordowany prawdopodobnie w dniu uprowadzenia 22 stycznia 1957 r. Do dziś powtarzana jest opinia, że był to mord rytualny, dokonany przez Żydów pracujących w Służbie Bezpieczeństwa, którzy chcieli się zemścić na Bolesławie Piaseckim ze jego działalność w przedwojennej antysemickiej organizacji – Obozie Narodowo-Radykalnym. O mordzie rytualnym miały świadczyć wiek i płeć ofiary, charakterystyczne jakoby rany i motyw zemsty na wrogach Żydów. W niektórych wersjach jest mowa nawet o tym, że mord został dokonany na zlecenie Szymona Wiesenthala.
Legenda mordu rytualnego, jak pokazują badania terenowe Joanny Tokarskiej-Bakir, ma w Polsce do dzisiaj bezrefleksyjnych wyznawców. I wydaje się, że czas już najwyższy, aby doprowadzić do końca dzieło zapoczątkowane przez księdza Stanisława Musiała, który kilkanaście lat temu walczył o ostateczną rozprawę z legendą.
Tekst przygotowany na podstawie książki: Jolanta Żyndul, Kłamstwo krwi. Legenda mordu rytualnego na ziemiach polskich w XIX i XX wieku, Warszawa 2011.