„Nadmiar pamięci”. 40 lat temu zmarł Icchak Cukierman

Autor: Przemysław Batorski
Gdy nadeszły wieści o masowej eksterminacji Żydów, jako jeden z pierwszych zrozumiał, że trzeba walczyć z Niemcami z bronią w ręku. Kiedy jego przyjaciele byli załamani tragedią getta, odwiódł ich od planów samobójczego ataku na hitlerowców. 17 czerwca mija 40. rocznica śmierci Icchaka Cukiermana „Antka”, współzałożyciela Żydowskiej Organizacji Bojowej, żołnierza powstania warszawskiego.
cukierman_gfh_fb.jpg

Icchak Cukierman, zbiory Ghetto Fighters' House, Izrael

 

Czytaliśmy w Mein Kampf Hitlera o planowanej przez niego eksterminacji narodu żydowskiego, czytaliśmy jego przemówienie w Reichstagu. Ale nie traktowaliśmy tego poważnie. Kto z nas, nawet dziś, traktuje poważnie każdą antysemicką wypowiedź? Przyjmowaliśmy jego wypowiedzi jako czcze słowa, a nie jako deklaracje, za którymi kryją się konkretne plany i zamiary.[1]

Na spotkaniach z młodzieżą w kraju [Izraelu] próbuję tłumaczyć, co to takiego „złudzenie”. W tamtych czasach znaczyło ono: gdy dzieje się coś złego w Lublinie, ludzie mówią: w Warszawie do tego nie dojdzie. A gdy stało się to w Warszawie, mówili: to stało się na Nalewkach, ale nie stanie się na Gęsiej. A gdy stało się na Gęsiej, to mówili, że stało się w domu nr 32, ale nie stanie się u mnie, w domu nr 28![2]

Icchak Cukierman urodził się w 1915 r. w Wilnie. Dzięki wychowaniu na pograniczu kultur znał dobrze jidysz, polski i hebrajski. Od lat gimnazjalnych należał do żydowskiego ruchu pionierskiego – organizacji He-Chaluc (hebr. Pionier) i He-Chaluc ha-Cair (Młody Pionier), które przygotowywały młodzież żydowską do przyszłego osadnictwa w Palestynie. W 1936 r. przyjechał do Warszawy i wszedł do składu kierownictwa He-Chaluc ha-Cair w mieście.

W getcie warszawskim

W 1939 r., gdy wybuchła wojna, Cukierman przebywał na Wołyniu. Dopiero w 1940 r. nielegalnie przekroczył granicę i przedostał się do Warszawy, gdzie z polecenia organizacji zajął się budową konspiracji wśród działaczy ruchu pionierskiego, a także – aż do wybuchu wojny niemiecko-radzieckiej – organizował tajny przerzut ludzi do Palestyny.

Życie w Warszawie było bardzo ciężkie. Przez kilka dni byłem chory, zanim przywykłem do żydowskiej rzeczywistości na żydowskiej ulicy, do poniżeń, do niemieckich pilotów wyłapujących ludzi do pracy. To był pierwszy moment, w którym powinienem był uciec. I była żydowska solidarność. Nie sposób opisać, jak działał „tajny” telefon na ulicy. Wystarczyło, że w odległości trzech ulic od nas pojawili się Niemcy, a już odbieraliśmy sygnały. (…) Ale ciężko mi było przyzwyczaić się do uczucia poniżenia towarzyszącego ucieczce. Było to sprzeczne z wychowaniem, jakie otrzymałem, i z moimi zwyczajami, jako że od dzieciństwa miałem w zwyczaju „oddawać” każdemu szajgecowi [tj. nieżydowskiemu chłopcu], który podnosił na mnie rękę. Takie wychowanie otrzymałem w ruchu i w gimnazjum hebrajskim w Wilnie.[3]

Jako jeden z najważniejszych organizatorów żydowskiego podziemia, w lipcu 1942 r. brał udział w założeniu Żydowskiej Organizacji Bojowej. Było to na początku wielkiej deportacji do Treblinki – do obozu zagłady codziennie odjeżdżały z Umschlagplatz transporty liczące co najmniej 5 tysięcy Żydów.

Działacze ŻOB praktycznie nie mieli jeszcze broni i nie byli w stanie podjąć decyzji, co robić. Na kolejnych zebraniach, aż do września, gdy deportacja dobiegła końca, padały postulaty samobójczego, otwartego ataku na Niemców. Wtedy Cukierman podnosił pozostałych na duchu i zachęcał do rozwagi.

To, co proponowali moi towarzysze owej nocy, nie było alarmem; to, co proponowano owej nocy, dyktowane było ich desperacją, załamaniem, bezsilnością i brakiem wiary! Gdyby przyjęta została wówczas propozycja większości towarzyszy, podpalilibyśmy w ciągu 48 godzin różne punkty getta i czekali na przyjście Niemców. Wówczas rzucilibyśmy się na nich z kamieniami i pałkami – i zginęlibyśmy. Jaki w tym sens? Żeby tylko ta mała grupa zginęła piękną śmiercią?! Nie zrobiliśmy tego w czasie akcji [deportacji], gdy miało to jakiś sens. Co nam zostało teraz, gdy wszystko się skończyło?

Trudno mi było pogodzić się z panującym ogólnie nastrojem. Twierdziłem, że taki krok jeszcze zdążymy zrobić, ale musimy spróbować zbudować siłę walczącą. Możliwe, że zginiemy za dwa tygodnie. A może zarobimy kilka miesięcy. Nie znamy przecież planów Niemców.

(…)

W pewnym momencie, w trakcie dyskusji, nastąpił zwrot. Towarzysze zaczęli mówić rozsądniej. Narada nie zakończyła się głosowaniem ani zaakceptowaniem propozycji większości. Rozeszliśmy się z postanowieniem, że powinniśmy podjąć próbę. Było to postanowienie jednomyślne i zgodne z sumieniem.[4]

Cukierman odgrywał dużą rolę w skomplikowanych negocjacjach z żydowskimi partiami angażującymi się w ruch oporu. Ze względu na spór z Bundem nie udało się stworzyć podziemnej siatki w skali całego kraju, nie powiodła się także próba stworzenia jednej organizacji z Żydowskim Związkiem Wojskowym.

Cukierman brał udział w „eksach”, czyli ekspropriacjach, zmuszaniu bogatych Żydów pozostałych w getcie do przekazywania pieniędzy na ŻOB. Za te pieniądze organizacja kupowała broń. Starał się też nawiązać kontakty z polskim podziemiem, co było bardzo trudne, ponieważ Armia Krajowa przestała ufać bojowcom (podejrzewając ich o związki z sowieckim wywiadem) i nie chciała im przekazywać broni, a inne frakcje ruchu oporu, takie jak PPR i jej Gwardia Ludowa (późniejsza Armia Ludowa), nie miały sił, by wesprzeć ŻOB.

Dni powstania w getcie

13 kwietnia 1943 r., sześć dni przed powstaniem Cukierman wyszedł z getta. ŻOB-owcy wahali się, czy nie wysłać zamiast niego Anielewicza, ale zadecydował tzw. dobry wygląd „Antka”, który według wszystkich przypominał polskiego szlachcica i nie miał tak wielu znajomych w Warszawie, którzy mogliby go rozpoznać na ulicy. Jako łącznik miał przygotować mieszkania przed ewakuacją ŻOB na stronę „aryjską”. Miały być gotowe na czas decyzji o zaprzestaniu walki.

Kiedy jednak na początku maja Niemcy opanowali większość terenu getta i stało się jasne, że dalszy opór nie ma nadziei, „Kazik” Ratajzer, który przekradał się do getta kanałami, nie mógł trafić na ślad pozostałych tam bojowców. W końcu udało mu się wydostać dwie grupy, ale nie zdołał dotrzeć na czas do bunkra dowództwa ŻOB przy ul. Miłej. 8 maja Mordechaj Anielewicz i jego towarzysze, otoczeni przez Niemców, popełnili samobójstwo. „Gdybyśmy przyspieszyli ratunek przez kanały o jeden dzień, może nawet o kilka godzin, znaleźlibyśmy o wiele więcej ludzi”[5] – mówił po latach Cukierman.

Sam w dniach powstania podchodził pod mury getta:

Można powiedzieć, że polska ulica sympatyzowała wówczas z gettem. Nie mówię tu o ludziach z marginesu społecznego, którzy cieszyli się bardzo z tego, że palą Żydów w getcie. (…) dobrzy Polacy byli tak samo załamani jak my – chcieli pomóc i nie mogli. Wiedzieli, kto w AK ma wpływy. AK miała środki i na pewno była w stanie pomóc. Ale zachowali się tak a nie inaczej – świadomie, z rozmysłem. (…) Oni, w AK, robili cały czas swój własny, polski rachunek. I ten rachunek mówił im, że jeśli nasze powstanie rozprzestrzeni się poza mury, polska Warszawa znajdzie się za wcześnie w płomieniach powstania skazanego na niepowodzenie, bo Niemcy zdławią je bez trudu.[6]

Mimo że powstanie w getcie trwało – jak podkreślał – zaledwie pięć dni, „przeszło moje najśmielsze oczekiwania”[7].

W powstaniu warszawskim

To był dzień zemsty, na który czekało wielu ludzi. I gdy nadszedł ten moment, stanęli do walki. (…) W szeregach polskich powstańców było może sto, a może dwieście razy więcej bojowników niż w naszym 20-osobowym oddziale. Ale nasz oddział stanął do walki z żydowskim sztandarem w ręku. Od pierwszej chwili walczyliśmy jako Żydzi. I chociaż nie uchodziłem za Żyda – tu i teraz, w tym powstaniu, chciałem, żeby wiedziano, że jestem Żydem.[8]

Według Cukiermana, sytuacja żydowskiego oddziału na Starówce, do którego należeli m.in. także jego późniejsza żona Cywia Lubetkin „Celina”, Marek Edelman i „Kazik” Ratajzer, była wyjątkowa – żołnierze nie spotykali się z szykanami ze strony AK. Jak podkreśla, AK, podobnie jak ŻOB, nie była jednorodną organizacją, a składały się na nią różne frakcje partyjne, reprezentujące postawy od sprzyjających Żydom po radykalnie antysemickie.

Walczyliśmy na Starówce i muszę stwierdzić, że jeśli były w historii polskiej czy żydowskiej dni godności, były to właśnie dni tych walk. Gdy przechodziłem z mymi towarzyszami, ludzie bili nam brawo. Być może były to nastroje podobne do tych z dni powstania styczniowego w 1863 roku.[9]

Po upadku powstania warszawskiego grupa ŻOB-owców ukrywała się w schronie przy ul. Promyka na warszawskim Żoliborzu, skąd udało im się uciec z pomocą łączniczek AK.

W Izraelu

Po zakończeniu wojny Cukierman i Lubetkin weszli w skład Prezydium Centralnego Komitetu Żydów w Polsce. Wraz z towarzyszami starali się odbudować ruch pionierski, organizowali nielegalną emigrację do Palestyny. Gdy 4 lipca 1946 r. doszło do pogromu kieleckiego, Cukierman pojechał na miejsce zdarzeń z pomocą medyczną i obstawą wojska.

W 1947 r. wraz z Cywią wyemigrowali do Izraela. Na północ od Hajfy założyli kibuc Bohaterów Getta, w którym z ich inicjatywy powstało Muzeum Bohaterów Getta (Ghetto Fighters' House). W 1961 r. Icchak i Cywia zeznawali w procesie Adolfa Eichmanna w Jerozolimie jako świadkowie oskarżenia. Icchak opowiadał o żydowskim oporze i powstaniu w getcie warszawskim, odczytał fragment listu, który w getcie napisał do niego Anielewicz: „Marzenie mojego życia spełniło się. Żydowska samoobrona w getcie stała się faktem. Żydowski zbrojny opór i odwet urzeczywistniły się. Byłem świadkiem wspaniałej heroicznej walki bojowców żydowskich”.

„Celina” zmarła w 1978 r., a „Antek” 17 czerwca 1981 r. w Tel Awiwie. W 1974 r. Cukierman z pomocą Joske Rabinowicza nagrał swoje wspomnienia, które zostały następnie spisane i wydane – zgodnie z życzeniem autora – w 1990 r., dziewięć lat po jego śmierci, pod tytułem Siedem owych lat (w wersji angielskiej Nadmiar pamięci). „Wyjątkową wartość książka zawdzięcza rzadko spotykanej fotograficznej pamięci autora (…) wspomnienia Cukiermana są nieocenionym źródłem poznawczym, wręcz encyklopedią nazwisk i ugrupowań żydowskich z czasu II wojny światowej”[10] – pisze Marian Turski.

 

 

 

Przypisy:

[1] Icchak Cukierman, Nadmiar pamięci (siedem owych lat). Wspomnienia 1939-1946, tłum. Zoja Perelmuter, red. nauk. i przedmowa Marian Turski, posłowie Władysław Bartoszewski, Warszawa 2000, s. 53.

[2] Tamże, s. 156.

[3] Tamże, s. 91-92.

[4] Tamże, s. 159-160.

[5] Tamże, s. 265.

[6] Tamże, s. 269.

[7] Tamże, s. 271.

[8] Tamże, s. 356.

[9] Tamże, s. 357.

[10] M. Turski, Przedmowa, w: tamże, s. VII.

Przemysław Batorski   redaktor strony internetowej ŻIH