Menu
- Aktualności
- Wydarzenia
- Oneg Szabat
- Zbiory
- Nauka
- Wystawy
- Edukacja
- Wydawnictwo
- Genealogia
- O Instytucie
- Księgarnia na Tłomackiem
- Czasopismo „Tłomackie 3/5"
- Kwartalnik Historii Żydów
„Pesach”. Element tarczy na Torę (hebr. tas) z 1873 r., pochodzącej prawdopodobnie z Berlina. /
Pesach jest świętem wolności. Upamiętnia wyjście ze stanu niewoli do wolności politycznej i duchowej. Zapowiada długą drogę, którą każdy z nas w swej osobności i jako zbiorowość musi przejść. Żydzi wychodzili z Egiptu w pośpiechu. Ruszali w nieznane w wędrownych strojach z tobołkami na plecach. Bali się tej drogi i wiele razy zmęczeni, spragnieni, głodni chcieli zawracać do domu niewoli. Pokusa wygodnej niewoli bywa silniejsza niż obietnica wolności. Droga do wolności jest też wyjątkowo wymagającą i trudną drogą duchową do wolności wewnętrznej. Nie wszystkich na nią stać.
Pesach zaczyna się jak zawsze 14 dnia miesiąca Nissan i będzie trwać do 21 Nissan. Wedle kalendarza gregoriańskiego zacznie się 8 kwietnia. Nissan jest pierwszym miesiącem, choć nowy rok wypada na jesieni. W tym roku Pesach obchodzimy każdy osobno, często w kwarantannie. Tkwimy w swoistego rodzaju niewoli epidemii, nie możemy dzielić się radością świąteczną wspólnego uczestnictwa w sederze – specjalnej kolacji – i czytania Hagady, opowieści o wyjściu z Egiptu oraz o zwyczajach świątecznych. W tą wyjątkową noc spożywamy specjalne potrawy: gorzkie zioła, na znak cierpień jakie lud przeżył w Egipcie, macę, charoset podobny do zaprawy, jakiej używano do budowy piramid, pijemy cztery kieliszki wina. Ostatni przy otwartych drzwiach zapraszając do siebie proroka Eliasza. Z koszernymi potrawami tym razem może być krucho. Nie sposób wspólnie celebrować tego wieczoru.
Najważniejszą potrawą przez cały okres świąt jest maca. Nazywamy ją pokarmem wolności. Prostota pieczenia macy symbolizuje też pośpiech, jaki towarzyszył tym, którzy wychodzili z domu niewoli. (Macę piecze się osiemnaście minut. Ciasto robi się szybko, nie czekając, aż urośnie). Wskazuje na skromność i pokorę, które są istotą wiary.
Macę nazywa się też uzdrawiającym chlebem. Leczy nie tyle z chorób ciała, kataru, chorób płuc, ile przede wszystkim ze stale towarzyszących nam chorób duszy. Teraz niepokoje towarzyszą nam, jak druga epidemia. Tym razem są to zwątpienia, bezsilności, obawy o swoje życie, przyszłość państw. Nie wiemy, kiedy opuścimy swoje klatki i do jakiego świata przyjdzie nam powrócić. Na pewno będzie inny niż ten, jaki zostawiliśmy kilka tygodni temu.
W Egipcie każda rodzina czekała na sygnał. Na odrzwiach wypisała krwią baranka swój znak. Przyszła dziesiąta plaga. Anioł śmierci zabijający pierworodnych Egipcjan omijał domy, na których ten znak był obecny. Nam pozostaje jak zawsze mezuza, zwój modlitw umieszczony na odrzwiach w drewnianej czy metalowej szkatułce.
A przede wszystkim w Pesach cieszymy się nadzieją na wolność, sprawiedliwość, tak, by na koniec sederu powiedzieć sobie jak zawsze: do zobaczenia w przyszłym roku w Jerozolimie. Jerozolima będzie miejscem spotkania wszystkich dusz żydowskich. Nie wiemy ile ich jest. Powiadają, że tyle, ile jest liter w Torze. Najważniejsza jest wiara i nadzieja. Dodałbym poczucie sensu. Austriacki psycholog Victor Frankl, który przeżył najgorsze w niemieckich obozach, uczył nas wszystkich, że musimy poznać i zaakceptować siebie w obrębie większej całości. W historii Izraela, naszych biografiach i w czasie pandemii.
Pesach jest też nazywane świętem pamięci. Pewien litewski rabin pisał, że bez względu na to, gdzie znajduje się każdy Żyd w drodze do doskonałości, wzywany jest do tego, by pamiętał. Pamięć pozwala, by przywoływane dni zostały powtórzone w Niebie. Boska dobroć, jak wierzą Żydzi, która sprawiła cuda w przeszłości, jest dzięki aktowi przypominania znów obudzona. Wyzwolenie należy wspominać w każdym pokoleniu, a każdy Żyd musi czuć się tak, jakby to on właśnie wychodził z Egiptu, czyli musiał uciekać przed swoimi ograniczeniami, pokusami i słabościami, jakie fizyczna egzystencja nakłada na duchowe życie.
Święto Pesach jest też świętem narodzin narodu. Po raz pierwszy ta wielka masa ludzi – wedle ówczesnych spisów mogło być 600 tysięcy dorosłych Hebrajczyków – spotyka się w drodze ku ziemi obiecanej. Po raz pierwszy rozpoznają się w swej osobności, wybraniu i powołaniu. Nie są już rozproszonymi rodzinami, ofiarami egipskich nadzorców, ale wspólnotą obdarzoną własnym, niepowtarzalnym doświadczeniem cierpienia, cudów i wyzwolenia zmierzając ku objawieniu na górze Synaj.
Tegoroczne święto pewnie długo będziemy pamiętać przez naszą izolację, często samotność. Można mieć nadzieję, że mimo wszystko zachowamy ze sobą łączność duchową. Będzie też nam towarzyszyło pragnienie i nadzieja, by wyjść z czasów epidemii i wrócić do domów, do przyjaciół, rodziny, do wspólnego świętowania Pesach.
prof. Paweł Śpiewak