Menu
- Aktualności
- Wydarzenia
- Oneg Szabat
- Zbiory
- Nauka
- Wystawy
- Edukacja
- Wydawnictwo
- Genealogia
- O Instytucie
- Księgarnia na Tłomackiem
- Czasopismo „Tłomackie 3/5"
- Kwartalnik Historii Żydów
Nalewki, ok. 1934 r. Zdjęcie Willema van de Polla, domena publiczna
Nalewki należały wówczas do miejsc o nie najlepszej reputacji, w których oferowano różnego rodzaju uciechy. Toteż postrzegano je jako oazę szulerów i rozpustników.
„Że po nocach na podejrzane miejsca, na Grzybów i Nalewki chodzisz, gdzie cnota i poczciwość niezmazaną odbierają plamę“ – stwierdza jeden z bohaterów komedii Dziedzic, granej w Warszawie w latach 70. XVIII w.
W 1792 r. Nalewki zostały włączone w obręb Warszawy, pozostały jednak ulicą położoną na uboczu, charakteryzującą się jeszcze w początkach XIX w. drewnianą, luźną zabudową, typową dla przedmieścia. „Nalewki, jak sięgam pamięcią, z rzadka gdzie drewnianemi dworkami zabudowane były; ulica niebrukowana, pełna na wiosnę i jesień błota i kałuży, ale za to pierś tu oddychała świeżem, wiejskiem powietrzem, bo każdy dworek otaczał mniejszy lub większy ogród owocowy i warzywny; nie brakło w nich bzu i kwiatów, które balsamiczną woń rozlewały“ – pisał folklorysta i historyk Kazimierz Władysław Wójcicki.
Do powyższych słów dodajmy wyjaśnienie, że Nalewki zostały wprawdzie wybrukowane już w 1783 r., ale tylko częściowo. Ponadto wiemy, że znajdowały się tu karczmy i zajazdy, w których zatrzymywali się podróżni przybywający do Warszawy. Bywali w nich także stali mieszkańcy stolicy, a jedni i drudzy wydawali na zabawę przy różnych trunkach sporo pieniędzy. W początkach XIX w. skłoniło to aktora i publicystę Alojzego Żółkowskiego do ułożenia takiej sentencji: „Kto ma w gardle Nalewki, pewno buduje Utratę w kieszeni“. Aby ta gra słów była w pełni zrozumiała dodajmy, że nazwę Utraty nosiła jedna z bardzo wówczas popularnych, podwarszawskich karczem.
Dalszy rozwój Nalewek wiązał się ściśle z obowiązującymi w Warszawie przez dużą część XIX w. przepisami zabraniającymi Żydom mieszkania i prowadzenia działalności gospodarczej w najważniejszych ulicach miasta, a jednocześnie zmuszającymi ich do osiedlania się, zakładania warsztatów i otwierania sklepów w arteriach położonych na uboczu. W efekcie rozwijały się one, koncentrowały znaczną liczbę mieszkańców i odgrywały coraz istotniejszą rolę w życiu gospodarczym miasta. W połowie XIX w. ulice Franciszkańska, Nalewki i Nowiniarska należały do głównych skupisk ludności żydowskiej. W 1852 r. spośród 36 posesji położonych przy Nalewkach 17 należało do Żydów. Niestety, zabudowa całej tej części miasta szybko zagęszczała się, w związku z czym cechował ją zły stan sanitarny. Dużym problemem było przeludnienie mieszkań i wyraźnie widoczne ubóstwo wielu mieszkańców. Powieściopisarz Adam Amilkar Kosiński pozostawił nam taki opis Nalewek i sąsiednich ulic:
„Nie zachodź tu bez potrzeby, ogłusza cię wrzask i szwargot, przywodzą o katar cuchnące wyziewy, szargasz się w błocie, razisz wzrok łachmanami wywieszonemi w tysiącu sklepów i rozwieszonemi na dziesiątku tysiącach chudych, wyżółkłych i chorobą strawionych istotach izraelskiego plemienia“.
Satyryczne, niechętne Żydom obrazy pogranicza ogrodu Krasińskich i Nalewek zapełniały postacie noszące prześmiewcze nazwiska takie jak Apfelgrin, Fiszelkrebs, Geszefter i Hackmesser. Postacie te zostały wykreowane przez dziennikarza i satyryka Zenona Rappaporta, który w 1861 r. w następujący sposób opisał położoną w narożu ogrodu Krasińskich cukiernię z ogródkiem i estradą dla orkiestry:
„Ogródek ten i cukiernią nazwać by można przysionkiem giełdy, tyle tam jest gwaru, ruchu i spekulacyi, tyle się tam zawiera umów, układów, kontraktów i współek [!]; jednem słowem dość jest powiedzieć, że to jest miejsce zgromadzenia i mniemanego wypoczynku towarzystwa z Nalewek i ulic przyległych“.
Świat zewnętrzny postrzegał koloryt Nalewek w sposób tyleż samo nacechowany uprzedzeniami, co powierzchowny. Zauważano zróżnicowanie majątkowe, aktywność zarobkową i specyficzną obyczajowość ich mieszkańców, ale nie zdawano sobie sprawy z głębi i charakteru tych zjawisk. Tymczasem Nalewki były jednym z najbardziej wyrazistych przykładów wyspowego zróżnicowania kulturowego ówczesnej Warszawy. Od południa sąsiadowały z Tłomackiem, będącym od lat 70. XIX w. duchowym centrum judaizmu postępowego, wokół którego skupiali się asymilujący do polskości członkowie społeczności żydowskiej. Nieopodal znajdowało się Leszno z funkcjonującą od lat 70. XVIII w. parafią ewangelicko-reformowaną, której członkowie pochodzący z różnych rejonów Europy porozumiewali się i modlili po francusku, niemiecku i polsku.
Na Nalewkach rozbrzmiewał głównie język jidysz, ale mówiono tu także po polsku, rosyjsku i w innych językach Imperium Rosyjskiego. Na ulicy tej znajdowała się modlitewnia postępowa, czyli założona w 1852 r. synagoga zwana „Polską“, funkcjonowały modlitewnie ortodoksyjne i chasydzkie. Duchowość Nalewek była bogata i zróżnicowana, a niektóre jej przejawy zostały uchwycone w latach 80. XIX w. przez Henryka Nagla. Wprawdzie opisywał on głównie codzienność tej ulicy, ale napomykał także o obliczu, jakie przybierała w święta:
„Jakkolwiek bądź widok Nalewek prawdziwie jest wspaniały, czy w dzień powszedni, gdy wszystko wre pracą i ruchem, gotuje się i biegnie naprzód, czy bardziej jeszcze — w sabat. Wówczas sklepy zamknięte, turkot ładownych wozów ustał, wszędzie milczenie i spokój. Rankiem powoli, z powagą na ustach i zawiniątkami w ręku, przeciągają szeregi patryjarchów w powrocie z synagogi, a wieczorem, gdy księżyc osrebrzy skwer na Nowolipkach, suną w milczeniu pary pełne biblijnej ekstazy, ciche i takie jakieś powłóczyste, jak gdyby duchy ich przodków z dalekich krain Palestyny...“.