Menu
- Aktualności
- Wydarzenia
- Oneg Szabat
- Zbiory
- Nauka
- Wystawy
- Edukacja
- Wydawnictwo
- Genealogia
- O Instytucie
- Księgarnia na Tłomackiem
- Czasopismo „Tłomackie 3/5"
- Kwartalnik Historii Żydów
Młody Icchak Kacenelson/karta rękopisu jego „Pieśni o rabinie z Radzynia” /
Icchak Kacenelson urodził się w 1886 r. w wiosce Korelicze (Karelicz) koło Mińska na Białorusi. Jego rodzice, Beniamin i Hinda z domu Dawidson, pochodzili z rodzin rabinów. Jak wielu Żydów mieszkających na terenach Białorusi, przenieśli się do Łodzi, znajdującej się wtedy w zaborze rosyjskim, gdzie Beniamin założył szkołę. W wieku 12 lat Icchak napisał pierwszy poemat, Dreyfus i Esterhazy, który po przeróbce na sztukę teatralną zagrali uczniowie jego ojca.
Wiersze i dramaty dorosłego Kacenelsona były popularne wśród ludności żydowskiej, zwłaszcza wśród dzieci. Zawodowo zajmował się nauczaniem: przed I wojną światową otworzył tzw. freblówkę, czyli przedszkole prowadzone według metody niemieckiego pedagoga Friedricha Froebela. W 1918 r. otworzył świeckie I Gimnazjum Hebrajskie w Łodzi, przy ul. Zawadzkiej – obecnie to ul. Próchnika 43. Przyjaciele, tacy jak Icchak Cukierman, zapamiętali, że bardzo kochał dzieci. Z żoną Chaną (Hanną) miał trzech synów: Cwiego, Ben-Ziona i Beniamina.
Po wybuchu wojny szkoła Kacenelsona została zamieniona przez Niemców na więzienie, a on sam z rodziną uciekł do Warszawy w wyniku deportacji zarządzonej przez nowe władze „Litzmannstadt”. Między 1940 a 1942 r. napisał kilkadziesiąt nowych utworów. „Pod wpływem doświadczeń wojennych przybrał postawę bliską lamentującemu Jeremiaszowi” – piszą Agnieszka Żółkiewska i Marek Tuszewicki, edytorzy wydania jego utworów z Archiwum Ringelbluma – stając się „pomnikowym wręcz wyrazicielem rozpaczy mordowanego narodu”[1]. Twórczość Kacenelsona z tego okresu dotyka cierpień mieszkańców getta. Aby dotrzeć do jak największej liczby czytelników, poeta pisał odtąd przede wszystkim w języku jidysz. W wierszu Bal oskarżał zamożnych Żydów o brak solidarności z biedniejszymi. Opublikował także sztukę Hiob — tragedia biblijna w trzech aktach, jeden z zaledwie dwóch utworów literackich wydanych w getcie, wierszowaną parafrazę księgi biblijnej[2].
Do najbardziej znanych utworów Kacenelsona należą Dzień mojego wielkiego nieszczęścia, napisany po tym, jak podczas Wielkiej Akcji żona i dwaj młodsi synowie poety zostali wywiezieni do Treblinki, a także Pieśń o zamordowanym żydowskim narodzie, powstała w obozie w Vittel we Francji. Choć Kacenelson nie lubił partii Poalej Syjon-Lewica i nie miał ochoty na współpracę z grupą Oneg Szabat, po namowach Cukiermana i Eliasza Gutkowskiego zaczął przekazywać swoje prace do Podziemnego Archiwum Getta Warszawy. „Poeta przychodził i dodawał nam otuchy i tym, co pisał, i swą postawą”[3] – napisał Cukierman.
W 1943 r. Kacenelson wziął udział w powstaniu w getcie warszawskim. Później opuścił getto i zgłosił się do Hotelu Polskiego przy ul. Długiej 29[4]. Wiązało się to z nadzieją, że pozostali w Polsce Żydzi zostaną wymienieni we Francji na obywateli niemieckich, przebywających w państwach Ameryki Środkowej i Południowej. Rzekoma ostatnia szansa na ocalenie okazała się intrygą gestapo. Paszporty Hondurasu, Wenezueli, Paragwaju i innych krajów latynoamerykańskich wydawali konsulowie honorowi, pozbawieni odpowiednich uprawnień. Dokumenty zostały zakwestionowane przez placówki dyplomatyczne tych krajów, a Kacenelson i inni mający nadzieję na uwolnienie Żydzi – w sumie ok. 4–5 tysięcy osób; byli wśród nich członkowie Oneg Szabat Aleksander Landau i Szyja Rabinowicz – zostali osadzeni przez Niemców w obozie w Vittel we Francji. Pod koniec kwietnia 1944 r. wywieziono ich z powrotem do okupowanej Polski. Na początku maja Kacenelson, Landau i inni zostali zamordowani w komorach gazowych.
Według wspomnień Miriam Novitsch poematy, dramaty, notatki i dziennik napisane przez Kacenelsona w Vittel zostały zakopane w zaklejonych butelkach w ziemi. Novitsch, która uniknęła deportacji, wykopała je po wyzwoleniu obozu przez wojska alianckie i po wojnie przekazała do Muzeum Bojowników Getta w Izraelu[5].
Icchak Kacenelson
(fragment)[6]
Pieśń III
1
„Mam pogrzeb” – z Lublina już nic nie zostało,
Zniszczone bożnice, zhańbione rodały,
Żydowskie domostwa się w pustce kulące,
Na darmo im w okna zagląda wciąż słońce,
Na darmo do okien im puka dzień znowu –
Nikogo tam nie ma, by mógł być gotowy
Nacieszyć się światłem i ciepłem tym świeżym,
By Bogu dziękował i mówił: „Ja wierzę
W Twą łaskę, co z zsyłasz z jasnością wspaniałą”,
Lecz Ojcze kochany, a cóż to się stało,
Że świateł nie szczędzisz przeczystych promienia,
Choć więcej nikogo, nikogo już nie ma…
Z wyjątkiem tych kilku, o tam, rozstrzelanych,
Leżących na łóżkach, jak w grobach schowanych
We własnej pościeli, we krwi swojej własnej,
Już teraz milcząco, jak gdyby kto zasnął,
Na darmo to światło zstępuje na martwych,
Ich ciała całując i głaszcząc, uparte.
Na darmo opada, o wielki Ty Boże,
Jak łzy, bo też oczu i tak nie otworzą!
2
Ulice lubelskie podobne do domów,
Lubelskie ulice, tak mokre, czerwone!
Przemokłe ich łzami i krwią sczerwieniałe,
O, martwi, szczęśliwcy, już nie ma was wcale!
Choć mózgu spod czaszki dobyte fragmenty
W zmarłego wpatrują się ciągle, bez wstrętu,
Ze ściany, bezmyślnie, tak obco i zimno…
O, mózgu żydowski, nie tak być powinno!
Dopiero przed chwilą trudziłeś się w głowie,
I tyle… Już dobrze martwemu Żydowi…
Choć krew wciąż jest ciepła, szkarłatnoczerwona,
To gorzej niż martwi ma ten, kto nie skonał,
Lecz ciągle ze śmierci się zmaga uwięzią,
W ulicach, na bruku, gdziekolwiek tak leżą
Na sennych widziadeł i jawy granicy –
Ci już zastrzeleni, a ci niedobici…
O, życie kłamliwe, daj siebie dokonać!
Ty chwyć nas, o śmierci prawdziwa, w ramiona,
Bo Niemiec niezdarnie celował przed strzałem –
Jak dobrze wam, martwi, o, jak wam wspaniale!
3
Po rynkach zupełnie jak wcześniej w ulicach –
Spójrz, biegną – skuleni, zlęknione oblicza.
Ojcowie i matki, i córki, synowie –
A dokąd to, Żydzi, biegniecie? Kto powie?
„Gdybyśmy wiedzieli – to byśmy mówili,
Lecz gonią… I nie wie nikt dokąd w tej chwili.
Dosięga gdzieś syna zła kula, upada,
Lecz ojciec ucieka, bo gna go gromada.
I matka przewraca się nagle jak ścięta –
Lecz córka wciąż biegnie i nic nie pamięta…”
Nie goni nikt przecież!… A właśnie, że goni…
Strzelają z karetek, raz strzelą – i koniec!
Już nie ma go, auta, SS też już nie ma,
I nie ma już Żyda, lecz trup na kamieniach.
Strzelają z karetek, trafiają udatnie,
Jak błogo jest temu, kto z grupy wypadnie,
Jak błogo jest temu, kto w biegu trafiony,
I błogo, kto zginął na bruku, pod domem,
W mieszkaniu czy w łóżku, na schodach, w salonie –
Nie żyje. Choć grobu nie zazna, to – koniec!
tłumaczył z jidysz Marek Tuszewicki
Źródła:
Archiwum Ringelbluma, t. 11, Ludzie i prace „Oneg Szabat”, oprac. Aleksandra Bańkowska, Tadeusz Epstein, tłum. Sara Arm i in., Wydawnictwo UW/Wydawnictwo ŻIH, Warszawa 2013.
Archiwum Ringelbluma, t. 26, Utwory literackie z getta warszawskiego, oprac. Agnieszka Żółkiewska, Marek Tuszewicki, tłum. Sara Arm i in., Wydawnictwo UW/Wydawnictwo ŻIH, Warszawa 2017.
Miriam Novitsch, Icchak Kacenelson, w: „Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego” nr 2–3/1983, s. 127–134.
Przypisy:
[1] Wstęp, w: Archiwum Ringebluma, t. 26, Utwory literackie z getta warszawskiego, oprac. Agnieszka Żółkiewska, Marek Tuszewicki, tłum. Sara Arm i in., Wydawnictwo UW/Wydawnictwo ŻIH, Warszawa 2017, s. XXIV.
[2] Tamże, s. XXXI.
[3] Za: Miriam Novitsch, Icchak Kacenelson, w: „Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego” nr 2–3/1983, s. 129.
[4] Archiwum Ringelbluma, t. 11, Ludzie i prace „Oneg Szabat”, oprac. Aleksandra Bańkowska, Tadeusz Epstein, tłum. Sara Arm i in., Wydawnictwo UW/Wydawnictwo ŻIH, Warszawa 2013, s. 389.
[5] Miriam Novitsch, dz. cyt., s. 132.
[6] Archiwum Ringelbluma, t. 26, dz. cyt., s. 224–225.