Wspomnienie Izraela Lejzerowicza

Autor: Jakub Bendkowski
Izrael Lejzerowicz mieszkał i tworzył w Łodzi. Był poliglotą, znał jidysz, polski, rosyjski i niemiecki. 6 listopada minęła 118. rocznica jego urodzin.
lejzerowicz_kowner_1a.jpg

Portret Izraela Lejzerowicza, Józef (Icchak) Kowner, 1941 r.  /  zbiory ŻIH

 

Izrael Lejzerowicz mieszkał i tworzył w Łodzi. Niewiele wiadomo o jego wykształceniu. Prawdopodobnie dzięki stypendium studiował w niezależnej akademii sztuk pięknych w Berlinie, być może była to Lewin-Funcke-Schule. Inne źródła podają, że studiował w Rzymie. Był poliglotą, znał jidysz, polski, rosyjski i niemiecki.

W dziesięcioleciach poprzedzających niemiecką inwazję na Polskę we wrześniu 1939 r. pracował czynnie jako malarz portrecista. Uczestniczył w wystawach grupowych młodych łódzkich artystów żydowskich, z których najbardziej znaną była „St.Art” — skrót od „Stowarzyszenie Artystów”. Tworzył także abstrakcyjne, symboliczne rysunki i ilustracje, nierzadko o tematyce religijnej. Jego prace wystawiano na wystawach w Łodzi, Krakowie i Warszawie. Kilka wczesnych dzieł przekazał nowemu miejskiemu muzeum sztuki w Łodzi. 

Kluczowym okresem w jego życiu i twórczości był pobyt w łódzkim getcie. Sporządził wtedy wiele rysunków przedstawiających sceny z życia codziennego, wykonywał liczne portrety. Kilkakrotnie portretował swego opiekuna i protektora, Chaima Rumkowskiego, przewodniczącego tamtejszego Judenratu. Zmuszano go także do portretowania nazistów.

Przed wojną Lejzerowicz miał pracownię w śródmieściu Łodzi, w dużej kamienicy przy ulicy Kilińskiego 49 – budynku, którego historia ściśle wiąże się z dziejami żydowskiej społeczności tego miasta. W okresie, kiedy przebywał w getcie mieszkał i pracował przy ulicy Rybnej 14 a. Prowadził wówczas salon artystyczno-literacki, w którym gromadzili się twórcy piszący w wielu językach – jidysz, polskim, niemieckim i prawdopodobnie rosyjskim. Zarówno dla artysty, jak i jego gości było to sposobem ocalenia własnej godności.

 

Żydowski Instytut Historyczny im. Emanuela Ringelbluma w Warszawie posiada największą kolekcję oryginalnych rysunków oraz obrazów Lejzerowicza. Zostały przekazane Instytutowi przez siostrę artysty, Zofię Lejzerowicz Rozynes. Większość tych rysunków można uznać za dokumentację życia w łódzkim getcie. Ponadto można na nich zauważyć chęć utrwalania, zatrzymywania w czasie niezwykłości scen „codziennego bytowania“. Rysunki są precyzyjne. Z pozoru nic w nich nadzwyczajnego. Powiedzieć jednak o nich, że są tylko dokumentami z przeszłości – to w sumie tyle, co powiedzieć o Rembrandtcie, że malował sceny biblijne – dużo i nic zarazem. Wśród dzieł tego okresu przeważają portrety i „sceny rodzajowe“. Czasem pojawiją się rysunki żartobliwe w swej wymowie. Spróbujmy nieco bliżej im się przyjrzeć.

W getcie powstała cała seria portretów osób przypadkowo spotkanych oraz tych, z którymi Lejzerowicz był zaprzyjaźniony. Pierwszy rysunek, na który warto zwrócić uwagę – to portret czytającej dziewczyny na balkonie (kredki, 44 x 54 cm). Różni się od pozostałych portretów z tego czasu ujęciem postaci. Dziewczyna siedząca na krześle ukazana jest z profilu. W oddaleniu widać fasady i dachy kamienic. Nie wiemy kim jest narysowana przez Lejzerowicza kobieta. Ten szkic daje świetne rozeznanie w sposobie pracy artysty. Widzimy, jak rysuje, czemu poświęca więcej uwagi, co tylko zaznacza, a co jest dla niego mało istotne. Kompozycja zbudowana jest z niewielu kresek, brązowych i niebieskich. Jednak już to pozwoliło oddać atmosferę i nastrój utrwalonej chwili. 

Drugi rysunek — wnętrze kościoła – (rysunek na papierze kredką; 21,5 x 35 cm), przedstawia wnętrze świątyni o gotyckich kształtach. Spoglądamy w stronę prezbiterium, majaczy przed oczami wielki kandelabr, po lewej ambona. Pierwszy plan zajęły masywne kształty złożonych w kościele pierzyn, poduszek i kołder. Dziwny to widok, zalewają one wnętrze kościoła — przypominają morskie potwory wyrzucane na brzeg, (rysowane przez artystów niderlandzkich, jak choćby Hendricka Goltziusa). Te zwały pościeli zostały odebrane pomordowanym. Pomiędzy nimi przemykają ludzkie postacie, malutkie i niepozorne – kiedy zdamy sobie sprawę z tego, co naprawdę przedstawił Lejzerowicz, scena w kościele porusza nas do głębi.

Trzeci rysunek przedstawia stołówkę (kredka, akwarela; 21 x 35 cm) – ciasne pomieszczenie z kłębiącym się tłumem postaci, jedzących, stłoczonych i skręconych. To kłębowisko ludzkie zdaje się drgać przed naszymi oczami. Wyczuwalny jest w nim strach, chęć szybkiego zaspokojenia głodu. Postacie jedzących rysowane są szybką, rozedrganą kreską. Kolory są przybrudzone, szarawe, nijakie. Gdzieniegdzie tylko czystsze plamy błękitu.

 

Jakub Bendkowski