Menu
- Aktualności
- Wydarzenia
- Oneg Szabat
- Zbiory
- Nauka
- Wystawy
- Edukacja
- Wydawnictwo
- Genealogia
- O Instytucie
- Księgarnia na Tłomackiem
- Czasopismo „Tłomackie 3/5"
- Kwartalnik Historii Żydów
Moszko Bluman, 1925 r. Fotografia z „Albumu przestępców politycznych”, zawierającego zdjęcia osób podejrzanych o działalność komunistyczną lub szpiegowską, lata 1923-1935. Materiały Komendy Głównej Policji Państwowej w Warszawie, Narodowe Archiwum Cyfrowe
Pokolenie
Czym jest opowieść o pokoleniu polskich Żydów komunistów? Książka Jaffa Schatza, nawiązująca do badań Karla Mannheima i Rudolfa Heberlego nad pokoleniami społecznymi, stanowi przede wszystkim owoc rozmów z 43 osobami – przedwojennymi członkami partii, powojennymi budowniczymi komunizmu, którzy musieli opuścić Polskę po marcu 1968 r.
Schatz, sam będący imigrantem marcowym, przeprowadził swoje wywiady po polsku w Szwecji i Danii w latach 80. Respondentów łączyły data urodzenia – około 1910 r. – oraz czas akcesu do ruchu komunistycznego – lata 20. i 30. Wszyscy przetrwali II wojnę światową w ZSRR i po jej zakończeniu wrócili do Polski. Prawie 25 lat później znów musieli opuścić kraj. „Zważywszy na to, że musieli zaczynać od nowa w trzech krajach i czterech różnych epokach, ich biografie są wyjątkowo intensywne. Łącznie uosabiają społeczną, polityczną i ideologiczną historię swoich czasów i społeczeństw, odzwierciedlając w skondensowanej formie dramat społeczno-politycznych dziejów współczesnej Europy Środkowo-Wschodniej”.
Oprócz nagrania wywiadów, Schatz poprosił swoich rozmówców o wypełnienie obszernych kwestionariuszy dotyczących ich przeszłości i poglądów. „Po posegregowaniu i zaklasyfikowaniu treści wywiadów do różnych podkategorii, typów karier i wariantów percepcji oraz działania wyłoniły się wyraźne zbiorowe wzory tożsamości i działania”.
Liczba respondentów była stosunkowo ograniczona – jak jednak podkreśla badacz, polscy Żydzi komuniści byli w momencie prowadzenia badań rozsiani po świecie. Część z nich odmówiła udziału w projekcie; jeszcze inni, którzy mogliby rzucić światło na historię „pokolenia”, nie przeżyli wojny. Dlatego książka – opublikowana pierwotnie przez uniwersytet w Lund w 1991 r. jako The Generation: The Rise and Fall of the Jewish Communists of Poland i traktowana obecnie jako klasyczna pozycja na temat udziału Żydów w ruchu komunistycznym w Polsce – podejmuje się trudnego zadania pogodzenia indywidualnych, subiektywnych wizji historii ruchu komunistycznego z socjologiczną metodologią. Stara się przedstawić złożone przyczyny radykalizacji części żydowskiej inteligencji i jej trwającego przez nawet 40 lat związku z komunizmem.
Od mesjanizmu do Wielkiego Kryzysu
„Ruch otworzył przede mną inny świat, świat walki i poświęceń, świat solidarności i zrozumienia mechanizmów społecznych (…) Być komunistą znaczyło działać w ruchu i jednocześnie rozwijać się jako człowiek (…). Ruch pozwolił mi stać się kimś innym, nabrać do siebie szacunku. (…) Wszystko wydało się jasne, byliśmy przekonani, że zwyciężymy, pytanie tylko kiedy i jak”.
Za jedną z najogólniejszych ram intelektualnych, przyczyniających się do wyboru komunizmu, Schatz uznaje tradycyjny żydowski mesjanizm, pojawiający się pod różnymi postaciami w kolejnych epokach diaspory. Mesjanizm ten tym się różni od podobnych wątków w chrześcijaństwie, że zakłada zbawienie „na ziemi, a nie w zaświatach”, połączone z wyzwoleniem narodu żydowskiego i powrotem do Erec Israel, a nie rozgrywa się jedynie „w planie duchowym niewidzialnego królestwa, (…) w duszy, prywatnym świecie każdego człowieka”.
Dla osób wychowanych w tej tradycji naturalną alternatywą polityczną stał się komunizm, dający stosunkowo zwięzłe i łatwe wytłumaczenie palących problemów społecznych, które ujawniły się w XIX w. i zaogniły zwłaszcza w okresie międzywojennym. „Jeżeli zdefiniujemy za Normanem Cohnem milenaryzm [pod tą nazwą rozumie się ruchy religijno-społeczne zapowiadające bliskie nadejście Królestwa Bożego na ziemi i tysiącletnie panowanie Chrystusa, a także ich sekularne ekwiwalenty – P.B.] na podstawie pięciu głównych cech – nadchodzący przełom będzie kolektywny, bliski, doczesny, totalny i cudowny – okaże się, że cztery z nich były wspólnymi centralnymi wątkami obydwu tradycji” – marksizmu i judaizmu. Takie podobieństwo wyjaśnia też genezę formułowanych pod adresem Żydów oskarżeń o to, jakoby komunizm był żydowskim „wynalazkiem”, chociaż, jak podkreśla Schatz, uznawanie radykalizmu komunistycznego za owoc judaizmu jest manipulacją.
Komunizm był wizją pewnego etosu intelektualnego, wizją sprawiedliwości i równości, jego program pozytywny dawał się pogodzić z mesjanistycznymi marzeniami judaizmu. Co więcej, zarówno komunizm, jak i tradycja żydowska kładły duży nacisk na zdobywanie wiedzy, studiowanie, naukę. Jednak, jak podkreśla Schatz, marksistowskie zaangażowanie łączyło się dla Żydów zazwyczaj z odrzuceniem swoich korzeni. „Postoświeceniowa racjonalność” komunizmu miała niewiele wspólnego ze studiowaniem Tory. Aby stać się komunistą, młody Żyd na ogół musiał pragnąć zerwania ze środowiskiem, z którego się wywodził.
W Polsce okres międzywojenny był niezwykle trudny dla osób pochodzenia żydowskiego. Większość partii politycznych zajmowała w tym czasie stanowisko nacjonalistyczne i antysemickie. Ruchy faszyzujące rosły w popularność w wielu krajach Europy. Rząd sanacyjny przyjmował część postulatów narodowej demokracji, niemal blokując Żydom możliwość kariery urzędniczej, nauczycielskiej czy w znacjonalizowanych przedsiębiorstwach. Jeśli żydowscy inteligenci nie znaleźli pracy w wolnym zawodzie, groziło im bezrobocie – zarzewie niepokojów społecznych. W 1936 r. premier Felicjan Sławoj Składkowski hasłem „bić – nie, ale bojkot – owszem” odrzucał bezpośrednią przemoc wobec Żydów, ale zachęcał do dyskryminacji gospodarczej. Pod koniec lat 30. rosła liczba aktów przemocy wobec Żydów. Na tle takiej sytuacji politycznej wyjątkiem były stronnictwa lewicowe, zwłaszcza komuniści, postulujący egalitaryzm, co przyciągało do nich żydowską inteligencję.
Obok rosnącej dyskryminacji, braku możliwości kariery, antysemickiego ustawodawstwa, a nawet pogromów, sytuację Żydów pogorszył dodatkowo Wielki Kryzys, który uderzył w nich szczególnie silnie. W latach 30. bezrobocie wśród żydowskich robotników sięgało 30%, a ok. 50% polskich Żydów cierpiało biedę. O ile Żydzi zasymilowani, w większości przedstawiciele klasy średniej, „myśleli często o kondycji ludzkiej i czuli się zagubieni w okrutnym, egoistycznym świecie, biedniejsi czuli konkretne wzburzenie i złość”. „Wiedzieliśmy, że tak dalej być nie może” – powtarzali rozmówcy Schatza.
W tych okolicznościach, dodatkowo nasilonych przez pojawienie się silnego ośrodka nacjonalizmu i antysemityzmu – III Rzeszy, coraz życzliwiej patrzono na Związek Radziecki, a raczej – na wizerunek ZSRR tworzony przez jego propagandę. Przez pilnie strzeżone granice „państwa rad” przedostawały się na zewnątrz przede wszystkim informacje o „społeczeństwie bezklasowym”, etnicznej równości, osobach pochodzenia żydowskiego dochodzących do wysokich stanowisk, państwowym systemie szkół żydowskich. Chociaż linia ZSRR wobec Żydów stopniowo ewoluowała w stronę przymusowej asymilacji, wydawało się, że za wschodnią granicą Żydzi żyją w nieporównanie lepszych warunkach niż w Polsce. W ograniczonym stopniu docierały – co notował choćby Czesław Miłosz – informacje o terrorze i ludobójstwie pod rządami komunistów. Dlatego państwo Stalina stawało się w latach 20. i 30. coraz atrakcyjniejszą opcją polityczną, także dla nieżydowskich polskich inteligentów.
Czynniki polityczne i gospodarcze zaostrzała dodatkowo utrata więzi między pokoleniami. Wielu przyszłych komunistów wywodziło się z ubogich lub bardzo ubogich rodzin, z dzielnic i miasteczek ze znaczną przewagą ludności żydowskiej, z domów, w których mówiło się w jidysz i zachowywało większość zasad judaizmu. Byli potomkami „robotników, rzemieślników i drobnych handlarzy”. Pewna liczba członków „pokolenia” pochodziła z zasymilowanych rodzin, kultywujących niektóre święta i obyczaje żydowskie. W obu przypadkach przyjęcie komunizmu było właściwie równoznaczne z odrzuceniem żydowskiej tradycji.
Mimo że podczas ostatniego przed wojną spisu powszechnego w 1931 r. tylko 12% polskich Żydów przyznało, że w domu posługuje się językiem polskim, proporcja polskojęzycznych Żydów była prawdopodobnie wyższa, a potem gwałtownie rosła w latach 30. Młodzi Żydzi często chcieli zerwać ze swoim środowiskiem i językiem, wyzwolić się spod wpływów rodziców. Niezależnie od tego, czy wywodzili się z bardzo biednego środowiska, czy z burżuazji, łączyło ich wspomnienie ubóstwa i dyskryminacji, a także „dojmująca świadomość bariery dzielącej ich od rodziców”.
Mit żydokomuny
Jednym z tematów książki Schatza jest mit żydokomuny. Chociaż z jednej strony Żydzi stanowili istotnie znaczny odsetek członków Komunistycznej Partii Polski (około jednej czwartej), poparcie dla komunistów w społeczności żydowskiej było bardzo niewielkie. Trudno je oszacować, ale na bazie wyników wyborów do Sejmu z 1928 r. Schatz twierdzi, że w II Rzeczpospolitej nigdy więcej niż 5% Żydów nie oddało głosu na listy komunistyczne. Znacznie większą popularnością cieszyły się partie takie jak Bund (antysyjonistyczna partia socjaldemokratyczna) czy Aguda (konserwatywna partia religijna). Paradoksalnie, mit żydokomuny powstał w warunkach, kiedy znaczna większość Żydów zdecydowanie odrzucała komunizm: „skrajni radykałowie byli wśród ogółu Żydów znikomą mniejszością” – podkreśla badacz. – „«Nadreprezentacja» Żydów w partiach i ruchach lewicowych była jednak, historycznie rzecz biorąc, znaczna (i bardzo zauważalna). Innymi słowy, chociaż wśród Żydów było niewielu radykałów, wśród radykałów było wielu Żydów”.
Polska partia komunistyczna w okresie międzywojennym podlegała specyficznej dynamice: z jednej strony, nacjonalistyczna i antysemicka orientacja większości polskich stronnictw politycznych (nasilająca się pod koniec lat 30., po śmierci Piłsudskiego i w miarę radykalizacji autorytaryzmów w Europie) zachęcała przedstawicieli mniejszości – Żydów, a także Ukraińców czy Białorusinów – do wstępowania w szeregi najbardziej radykalnej partii lewicowej. Z drugiej strony, przeciw komunistom była wymierzona propaganda rządu, innych partii i Kościoła katolickiego, co w dużej mierze uniemożliwiało rozrost KPP i zawiązywanie sojuszy z innymi organizacjami. Niewielka partia, uzależniona od Związku Radzieckiego, wpadała w antysemicki stereotyp, który przetrwał wojnę.
Mit „żydokomuny” okazał się użyteczny dla rozmaitych stronnictw politycznych. Nacjonaliści posługiwali się nim, by dowodzić, że komunizm w Polsce jest siłą całkowicie "obcą" i żaden "prawdziwy" Polak nie może być zwolennikiem skrajnej lewicy. Sami komuniści po wojnie odwoływali się do stereotypu, kiedy chcieli sprowokować czystki we własnej partii. Już pod koniec lat 40., kiedy komunizm na pozór triumfował w Polsce, dawni działacze o żydowskim pochodzeniu mogli na nowo przyłączyć się do ruchu, jeśli spełniali określone „warunki”. Osoby takie jak Zofia Gomułkowa czy Hilary Minc miały prowadzić „selekcję” starych działaczy komunistycznych na bazie ich wyglądu, odrzucając tych, którzy prezentowali się zbyt „semicko” - by wytrącać przeciwnikom komunizmu z ręki argument o "żydokomunie".
De facto inna tożsamość etniczna (czy tylko pochodzenie) nigdy nie przestała być problemem również dla komunistów, którzy – jak sam Stalin – pod wpływem doraźnych potrzeb politycznych odnawiali swój antysemityzm. Działacze o żydowskim pochodzeniu zmieniali nazwiska i imiona, nieraz tuszowali przeszłość rodziców, a do żydowskich korzeni nie przyznawali się przed własnymi dziećmi – wszystko na nic. Późniejsze wydarzenia, takie jak Marzec 1968 r., brutalnie zweryfikowały ich marzenie o życiu poza dyskryminacją.
Od więziennych „uniwersytetów” do stalinizmu
Schatz podkreśla, że publikacje poświęcone działalności KPP na ogół niedoszacowują jej liczebność (trudną do ustalenia), nie zaliczając do aktywnych członków partii tych, którzy pozostawali w więzieniach. Tymczasem to pobyt w więzieniu bywał często kluczowym okresem w życiu komunisty. Władze zakładów karnych pozwalały na tworzenie w nich „komun” przez odsiadujących wyroki działaczy, a nawet na kupowanie książek i zorganizowane samokształcenie. Okres odsiadki wielu komunistów określało jako „uniwersytet”. Często dopiero po pierwszym wyroku można było zostać członkiem partii. I wreszcie – pomimo niskiej liczebności (maksymalnie ok. 10 tysięcy osób w 1934 r.) KPP składała się z działaczy często niezwykle aktywnych, przy każdej okazji zakładających kolejne kółka komunistyczne i wciąż szukających dróg infiltrowania innych partii politycznych.
Schatz ukazuje taktykę walki ruchu o przetrwanie. Pisze o postępującej radykalizacji części żydowskiej inteligencji, która porzucała partie takie jak Bund na rzecz KPP. Zwraca uwagę na skutki politycznych wyborów kierownictwa KPP, która w połowie lat 20. opowiedziała się za Lwem Trockim przeciw Stalinowi, co miało ją kosztować „dozgonną nienawiść” przywódcy ZSRR. Przedstawia kolejne przemiany losów polskich Żydów komunistów jako „pokolenia” na tle wybuchu wojny 1939 r., agresji Niemiec na Związek Radziecki, paktu Sikorski-Majski (dzięki któremu wielu Polaków opuściło łagry) czy w końcu wkroczenia Armii Czerwonej do Polski w 1944 r.
Po zakończeniu wojny polscy komuniści znaleźli się w sytuacji, której kilka czy kilkanaście lat wcześniej zupełnie nie mogli przewidzieć i która tylko do pewnego stopnia była spełnieniem rewolucyjnych marzeń z 1920 r. Kraj znalazł się pod radziecką kontrolą; z patronatem Stalina, z udziałem wojska i służb bezpieczeństwa, miał być w nim zaprowadzony komunizm. Jednocześnie Polska była zrujnowana przez wojnę – straciła blisko 1/5 ludności, kilka największych miast na czele z Warszawą zostało niemal całkowicie zniszczonych, olbrzymie straty poniosły gospodarka, transport i przemysł, zmieniły się granice, miliony osób odbyły migracje (z Kresów na Ziemie Odzyskane, z centralnej Polski do zachodniej części kraju, z zagranicy do Polski). I – co najbardziej uderzało żydowskich działaczy – w Polsce, w porównaniu z latami 30., na skutek Zagłady prawie nie było już Żydów.
Na przełomie lat 40. i 50. polscy Żydzi komuniści znaleźli się niejako po dwóch stronach barykady: zarówno angażowali się w budowę nowego systemu, ze „świętym szaleństwem” stalinizmu, jak i trafiali w krąg oskarżeń o działalność antypaństwową. Mimo że Żydzi wciąż stanowili stosunkowo niewielki odsetek członków PZPR i władzy komunistycznej, od 1950 r. nasilały się antysemickie gesty ze strony władz partii. Żydzi znów nie mogli liczyć na ważne stanowiska w aparacie władzy. Przywódca ZSRR i władze komunistycznej Polski przymierzali się do rozpoczęcia czystki, której częścią miała być antysemicka kampania – jednak do prześladowań na większą skalę nie doszło ze względu na śmierć Stalina. Z rozpoczęciem odwilży w 1956 r. dziesiątki tysięcy Żydów wyjechały z Polski.
Kres „pokolenia”
W marcu 1968 r. partia komunistyczna, ku zaskoczeniu pozostających w jej szeregach Żydów, uruchomiła olbrzymią i niezwykle agresywną antysemicką kampanię. Złożyło się na to kilka czynników: przywódcy partii dążyli do stłumienia prodemokratycznych studenckich protestów związanych z wystawieniem Dziadów Kazimierza Dejmka w Warszawie; wewnątrzpartyjna frakcja Mieczysława Moczara, szefa MSW i zwierzchnika SB, dążyła do próby sił z Władysławem Gomułką; aparatczycy średniego szczebla naciskali na wywołanie czystki, która umożliwiłaby im awans w hierarchii; sfery związane z wojskiem odreagowywały porażkę obozu radzieckiego, jaką był triumf Izraela w wojnie sześciodniowej. Nagonka łączyła się z demaskowaniem „prawdziwych nazwisk”, wyrzucaniem z pracy i z partii, przymuszaniem do emigracji. Polscy Żydzi komuniści byli oskarżani o sprawstwo zbrodni stalinowskich, gazety w wulgarny sposób zachęcały do sprawdzania ich pochodzenia, „karania” rodziców za „winy” dzieci, rozważały możliwość pogromów.
Od 1968 r. do połowy lat 70. Polskę opuściło od kilkunastu do nawet 20 tysięcy Żydów (bynajmniej nie tylko działaczy PZPR), pozostało zaledwie kilka tysięcy. „Ruch, który kiedyś nadawał sens ich życiu, teraz ich odrzucił, kwestionując przynależność do społeczeństwa, w którym dorastali ich przodkowie. Była to ostateczna konfrontacja, w toku której ich nadzieje okazały się płonne, wizja świata i samych siebie – fałszywa, a życie, które przeżyli – na wskroś błędne. To było jak niekończące się trzęsienie ziemi”.
Po Marcu 1968 r. i przymusowym wyjeździe z Polski „pokolenie” – jak siebie widzieli według Schatza – "ostatnich prawdziwych komunistów" uległo dezintegracji: „jeśli ówczesny stan ich tożsamości można określić przede wszystkim jako tożsamość byłych polsko-żydowskich komunistów, okaże się, że nawet to poczucie wspólnoty definiowano negatywnie, to znaczy przez wspólny los niebycia tym, kim się było kiedyś”.
„Wszyscy zostali głęboko zranieni, ale głębia ich ran nie była taka sama. Indywidualnie najbardziej ucierpieli ci, którzy wierzyli najmocniej. Byli najsłabiej przygotowani na całkowite załamanie się ich wizji, a miara klęski zaskoczyła ich kompletnie. Wśród nich właśnie zdarzały się samobójstwa. (…) Najmniej zaskoczeni, a więc najmniej zranieni okazali się ci, którzy mieli najwięcej wątpliwości”.
Jaff Schatz, Pokolenie. Wzlot i upadek polskich Żydów komunistów, tłum. Sergiusz Kowalski, wstęp Piotr Osęka, Wydawnictwo Żydowski Instytut Historyczny, Warszawa 2020.
Zobacz książkę w Księgarni na Tłomackiem
Przeczytaj recenzję Łukasza Bertrama na portalu "Kultura Liberalna"
Wszystkie cytaty w tekście pochodzą z omawianej książki. Cytat o „pryzmacie” pochodzi ze wstępu dr. hab. Piotra Osęki.