Menu
- Aktualności
- Wydarzenia
- Oneg Szabat
- Zbiory
- Nauka
- Wystawy
- Edukacja
- Wydawnictwo
- Genealogia
- O Instytucie
- Księgarnia na Tłomackiem
- Czasopismo „Tłomackie 3/5"
- Kwartalnik Historii Żydów
Uliczny sprzedawca gazet, okres międzywojenny. Zbiory ŻIH
W zbiorach Biblioteki ŻIH znajduje się jedna z największych na świecie kolekcji prasy żydowskiej z okresu międzywojennego, odzwierciedlająca jej zróżnicowanie polityczne i różne aspekty zaangażowania w życie kraju.
W międzywojennej Polsce Żydzi stanowili ok. 10 % liczby ludności, ale tych, którzy sami określali się jako obywatele „narodowości żydowskiej” było mniej, ok. 7-8 % ogółu społeczeństwa. Mimo wzrostu liczby ludności, odsetek ludności żydowskiej nie zmieniał się w ciągu tych 20 lat. Po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. sytuacja Żydów w Polsce była trudna. Opisy pogromów z 1918 r. umieszczane na łamach czasopism powodowały represje ze strony władz, które obawiały się, że informowanie świata o tego typu zajściach może zaszkodzić powstającemu państwu, bardzo potrzebującemu pomocy finansowej z zagranicy. Pomimo tych wydarzeń, żydowscy obywatele z wielkim entuzjazmem chcieli włączyć się w budowę ojczyzny. Podkreślali to żydowscy posłowie w Sejmie.
Prasa żydowska w języku jidysz zaczęła się pojawiać później niż ta w języku hebrajskim i polskim. To ona w dużej mierze wykreowała status tego języka jako języka narodowego; dotychczas był on nazywany pogardliwie żargonem lub zepsutą niemczyzną pisaną hebrajskim alfabetem. Jidyszowe czasopisma dawały też możliwość propagowania literatury w tym języku.
I wojna światowa spowodowała wzrost zapotrzebowania na szybko dostarczaną informację, także w języku żydowskim, więc czytanie gazet bardzo się wtedy upowszechniło. Zarazem podczas „wielkiej wojny” upadło wielu tytułów, z dzienników ostały się jedynie „Hajnt” i „Moment”. Przegląd rynku wydawniczego czasopism zacznijmy od tych dwóch najważniejszych i najdłużej ukazujących się dzienników jidyszowych.
„Hajnt”: walka z cenzurą i konkurencją
„Hajnt” powstał z inicjatywy Szmuela Jankewa Jackana. Osobowość redaktora była bardzo znacząca dla działalności i kształtu tej gazety. Był on tzw. Litwakiem – mianem tym określano Żydów, którzy przybywali na ziemie Królestwa Polskiego z głębi Rosji, poczynając od lat 80. XIX w. W związku z tym nie władał biegle językiem polskim, lepiej znał rosyjski. Litwacy budzili niechęć u Polaków, a także polskich Żydów.
Dzieło Jackana, czyli pierwszy wysokonakładowy dziennik jidyszowy, bazujący na sensacji i przeznaczony dla przeciętnego czytelnika, budził skrajne opinie. Pomimo częstej krytyki, był chętnie czytany. Jego linia polityczna była zbliżona do syjonizmu. Jackan postawił sobie za cel stworzenie tożsamości narodowej Żydów – nie tylko na terenie Polski, bo numery wysyłano do wielu miejsc na świecie (do Palestyny i kilkunastu krajów Europy).
Dziennik założony przez Jackana miał bardzo silny zespół redakcyjny. Założyciel zrezygnował z funkcji redaktora naczelnego w styczniu 1920 r. kiedy nastąpiła fuzja z syjonistycznym pismem „Dos Jidisze Folk” założonym przez Icchoka Grunbauma. Wtedy „Hajnt” stał się oficjalnym dziennikiem Syjonistycznej Organizacji w Polsce. Od tej pory, oficjalnie redakcją kierował Grunbaum, ale nieformalnie przewodził jej Abraham Goldberg. Do zespołu należeli też lub współpracowali z nim: bracia Nojech i Nechemia Finkelstein, Aaron Gawze, Awrom Lejb Jakubowicz, dr Jehoszua Gotlieb, Aaron Einhorn, Dawid Ben-Gurion (późniejszy pierwszy premier Izraela) Włodzimierz Żabotyński, Bernard Singer (Regnis), Mojsze Justman (ps. B. Jeuszzon, Iczełe), Nachum Sokołów, dr Ozjasz Thon, Jakub Leszczyński, dr A. Koralnik, Menachem Kipnis, dr Fiszel Rottenstrauch, Chaim Szoszkes i wielu innych. Współpracowali z nimi też wszyscy czołowi pisarze piszący w jidysz. Redakcja mieściła się przy ul. Chłodnej 8.
W przeciwieństwie do stonowanego „Momentu”, redaktorzy „Hajntu” często sprowadzali swoimi tekstami represje cenzury, który zawieszała wydawanie gazety. Aby ominąć ten problem, wznawiali gazetę pod innym tytułem. I tak od 1919 do 1927 r. redakcja pracowała pod tytułami „Der Tog”, „Najes fun Hajnt”, „Najer Hajnt”, ukazało się też kilka jednodniówek z tytułami nawiązującymi do „Hajntu”.
Słynne było pozyskanie do zespołu Mojsze Justmana, który od wielu lat drukował w „Momencie” swoje „Listy polityczne” – bardzo cenione przez czytelników. W połowie 1925 r. popadł on w konflikt z naczelnym „Momentu” Cwim Pryłuckim, w wyniku czego przeszedł do „Hajntu”, pociągając za sobą kilka tysięcy wiernych czytelników. Był on jedną z najciekawszych osobowości w redakcji: niezwykle uzdolniony felietonista, świetnie poinformowany, kolekcjoner mnóstwa ciekawostek z różnych dziedzin, a prywatnie pobożny, spokojny obywatel, w którym tkwił niesamowity temperament pisarski.
Jak nośny był tytuł „Hajnt”, pokazuje historia założonego w Paryżu przez Jackana czasopisma „Parizer Hajnt” wydawanego od 1926 do 1940 r. Założyciel obu tych gazet po odejściu z opisywanego dziennika wyjechał najpierw do Stanów Zjednoczonych a później znalazł się w stolicy Francji. Tęsknił jednak za Warszawą i w końcu do niej wrócił. W 1929 r. założył tanią, popularną gazetę w języku polskim pt. „Ostatnie Wiadomości”, której nakład osiągał 150 tysięcy egzemplarzy (była jedną z trzech najbardziej poczytnych w Polsce). Szmuel Jackan zmarł w 1936 r.
Na łamach „Hajntu” poruszano wszystkie najważniejsze problemy dotyczące życia Żydów w Polsce i na świecie. Dla utrzymania wysokiego poziomu pisma konieczne było znalezienie dodatkowych źródeł finansowania. W tym celu założono spółdzielnię „Alt-Naj”, która wydawała też około 20 periodyków; m.in. w języku jidysz popołudniówka „Hajntige Najes” (w latach 1928-1939); „Welt-Szpigel”; od marca 1924 do maja 1927 – tygodnik „Handels-Cajtung” , który osiągnął nakład 10 tys. egzemplarzy, a potem (od lutego 1928 do 1939) „Handels-Welt”; także pisma w języku hebrajskim „Ba-Derech” („W drodze”; 1932–1937); „Ha-Boker”; polskojęzyczną „Opinię” (1933–1936) oraz „Nową Palestynę”. Dochodowa była szczególnie gazeta „Hajntige Najes”, której nakład dochodził do 75 tysięcy egzemplarzy. Dzięki sprzedaży mniej ważnych tytułów można było utrzymać wysoki poziom „Hajntu”.
Redaktorzy gazety starali się ją możliwie najbardziej uatrakcyjnić, zabiegając o czytelnika. Jako pierwsi wprowadzili cotygodniowy dział „Ze świata książki” (później „Pisarze i książki”). W latach 20. raz w tygodniu cała strona poświęcona była sytuacji robotników, później wchłonął ją dział „Handel – rzemiosło – praca”. Codziennie prowadzono działy „Co słychać w Warszawie” i „Co słychać w Polsce”, „Z prasy żydowskiej”, „Z prasy polskiej”, kroniki oraz dział kultury, a w nim eseje, biografie i recenzje. Gazeta miała stałych sprawozdawców w parlamencie, którzy składali obszerne relacje, nie tylko z sali posiedzeń, ale i z kuluarów – wypełniali oni dział „Z Sejmu”. Czytelników przyciągały także powieści drukowane w odcinkach, opowiadania i poezje. Dodatek satyryczny „Der Koł-Bojnik” zawierał satyrę obyczajową i polityczną ze znakomitymi rysunkami i karykaturami. Dla stałych prenumeratorów dwa razy w roku wydawano premie książkowe, składające się z dzieł żydowskich klasyków, a w 1924 r. rozlosowano 2 bezpłatne wyjazdy turystyczne do Palestyny.
„Hajnt” starał się być nie tylko medium, lecz również instytucją – dlatego organizował akcje społeczne, jak np. „Komitet Ratunkowy”, udzielający pomocy finansowej zrujnowanym Żydom w czasie Wielkiego Kryzysu w latach dwudziestych.
Po 1933 r. redaktorzy „Hajntu” narażali się kręgom rządzącym krytyką sytuacji w hitlerowskich Niemczech. 19 X 1938 r. gazeta zostaje zamknięta na 3 miesiące za artykuły o sytuacji w Niemczech i krajach przez nich zajętych.
Ostatni, dwustronicowy numer wyszedł 22 września 1939 r. wśród huku bomb spadających na Warszawę. Niestety, nie zachował się.
„Der Moment”: syjonizm, sensacje i długi
„Der Moment” – drugi obok „Hajntu” najważniejszy jidyszowy dziennik w II Rzeczpospolitej był bardziej od niego stonowany i neutralny politycznie, choć założyli go zwolennicy fołkizmu: Cwi Pryłucki i pisarz Hillel Cajtlin. Obok nich za założyciela dziennika można też uznać wspomnianego Mosze Justmana, który porzucił potem gazetę na rzecz „Hajntu”. Mimo, że często zarzucano temu tytułowi nadmierne eksponowanie różnych treści sensacyjnych, na jego łamach było też dużo wartościowej publicystyki i informacji kulturalnych. Do zespołu redakcyjnego oprócz wyżej wymienionych należeli: I. Ch. Zagorodzki, Noe Pryłucki, H. D. Nomberg, Samuel Hirszhorn oraz Josef Tunkel.
„Der Moment” wydawany był przez spółkę „Jidisze Presse”, założoną przez Pryłuckiego, Chaima Prużańskiego i Eliazara Zylberberga. W początkach działalności sytuacja finansowa gazety była stabilna, znacznie lepsza niż konkurencyjnego „Hajntu”. Również nakład był większy, osiągając w wydaniach piątkowych nawet 150 tysięcy egzemplarzy.
Redakcja „Momentu” doceniała wagę wydarzeń sejmowych – relacjonowali je najlepsi dziennikarze, m.in. I. Ch. Zagorodzki, władający własnym, znakomitym systemem stenografii hebrajskiej. Potrafił on zapisać wiernie całe mowy sejmowe i potem odtworzyć je w języku jidysz lub polskim. Sprawozdawcami z Sejmu byli także Mark Turkow, Salomon Biber i Ben-Zion Chilinowicz.
Deklaracja Balfoura z 1918 r. o stworzeniu narodowej siedziby w Palestynie rozpoczęła na łamach „Der Moment” trwającą lata dyskusję o stosunku Żydów do emigracji i tworzenia własnego państwa czy wyborze asymilacji. Zwolennikami asymilacji byli żydowscy socjaliści, tacy jak Herman Diamand czy Herman Lieberman, z którymi polemizowali publicyści tego dziennika.
Publicystyka w „Momencie” była bardziej wyważona niż konkurencyjnego „Hajntu”, który opowiadał się za syjonizmem. Konflikt z redakcją i odejście Mosze Justmana z „Der Moment” spowodowane było jego ostrą krytyką fołkistów. Jego artykuł był pierwszym, który spotkał się z odmową publikacji. Po odejściu Justmana nakłady „Hajntu” i „Der Moment" właściwie się wyrównały: „Moment” sprzedawał się w liczbie 30-40 tysięcy egzemplarzy (piątkowe wydania miały dwukrotnie wyższe nakłady).
W 1928 r. wydawcy gazety zdecydowali się na inwestycję w unowocześnienie swej drukarni. Obok siedziby redakcji przy ul. Nalewki 38 powstał nowy budynek, który wyposażono w sprowadzony z Niemiec najnowocześniejszy sprzęt drukarski. Spowodowało to poważne zadłużenie, z którego gazeta nie wyszła aż do wybuchu II wojny światowej.
W 1923 r. na rynku pojawiła się konkurencyjna gazeta w języku polskim – „Nasz Przegląd”. Odebrał on „Momentowi” część czytelników, a także ogłoszeniodawców (nie tylko żydowskich), co było istotne o tyle, że wpływy z ogłoszeń stanowiły połowę budżetu dziennika.
„Der Moment” poruszał różnorodną tematykę, miał wiele działów, takich jak: „Sytuacja w Polsce”, „Polityczne listy” Justmana, „Z tygodnia”, „Ludzie i dzieła”, „Handel i gospodarka”, „Korespondencje z całego świata”, cotygodniowy dodatek humorystyczny „W krzywym zwierciadle”, „Życie w Warszawie”. Zawierał artykuły kryminalne, sensacyjne, eseje, recenzje, sprawozdania sejmowe i sądowe. Miał swoje specjalne wydanie przeznaczone dla prowincji, ukazywały się także „Wydania specjalne” i „Dodatki nadzwyczajne”, gdy działo się coś ważnego lub sensacyjnego.
Od 1924 r. zaczęto wydawać także gazetę popołudniową, „Warszewer Radio”, której redaktorem był Salomon Janowski. Ten zdolny dziennikarz sprawił, że nakład nowego tytułu prześcigał czasami organ macierzysty i był dla niego wsparciem finansowym. Miał on znacznie lżejszą tematykę, ukazywał się do końca sierpnia 1939 r.
W 1938 r. kłopoty finansowe „Der Moment” doprowadziły do ogłoszenia bankructwa i wejścia syndyka, za sprawą którego gazeta, uważana dotąd za niezależną politycznie, stała się organem syjonistów-rewizjonistów. Dla Cwiego Pryłuckiego była to osobista porażka: dziennik, w którego prowadzenie włożył tyle energii, stracił swą twarz.
Ostatni numer „Momentu” ukazał się 23 września 1939 r., oczywiście bardzo okrojony. Wielka maszyna rotacyjna, na której drukowano gazetę, przetrwała bombardowanie Warszawy i została przez Niemców wywieziona do Berlina. Był to koniec 29-letniej działalności dziennika, który odegrał znaczącą rolę w historii prasy żydowskiej.
„Nasz Przegląd”: felietony, reportaże i dodatek Janusza Korczaka
Trzeci dziennik żydowski, który odegrał istotną rolę w okresie dwudziestolecia międzywojennego, to polskojęzyczny „Nasz Przegląd”. Jego redaktorami byli Jakub Appenszlak, Natan Szwalbe, Saul Wagman oraz Daniel Rozencwajg (redaktor odpowiedzialny). Pierwszy numer gazety ukazał się 25 marca 1923 r.
W programowym artykule od redakcji, zatytułowanym Na posterunku, czytamy:
Po sześciotygodniowym przymusowym milczeniu ustanawiamy znów trybunę pisma żydowskiego w języku polskim i oddajemy ją żydowskiej opinii narodowej.
Dla jednych niechże będzie ona bramą powrotu, etapem zbliżenia się do własnego narodu – dla innych wykładnią myśli i dążeń, woli i pragnień żydostwa polskiego (…) W braciach rodu naszego chcemy spotęgować poczucie narodowe, rozszerzyć świadomość mocy twórczej i dóbr duchowych żydostwa.
Społeczeństwu polskiemu pragniemy udostępnić zrozumienie naszej jaźni narodowej, jej praw i ideałów.
Jako obywatele Rzeczpospolitej chcemy Polski silnej i trwałej, wolnej i wolnością darzącej, potęgę swą i dobrobyt czerpiącej ze zgodnej współpracy wszystkich obywateli, bez względu na wyznanie, narodowość lub poglądy. W urzeczywistnieniu zasad konstytucyjnych, w pokoju i praworządności, w pracy produkcyjnej, wysuniętej jako najwyższy postulat – w nieskrępowanej ograniczeniami wolności grup narodowościowych – widzimy najważniejszą rękojmię postępu i dostojeństwa Rzeczypospolitej.
Nie reprezentujemy żadnej partii, walczyć będziemy zawsze o postęp przeciw wstecznictwu, o interes ogółu przeciw wszelkim postaciom egoizmu. Nie biorąc udziału w utarczkach partyjnych – nie będziemy jednak zamykali łamów naszego pisma dla szczerej i otwartej, rzeczowej i twórczej wymiany zdań (…) znów stajemy na posterunku, który przed wojną światową zajmował „Przegląd Codzienny”, w pierwszych latach niepodległości „Dziennik Poranny”, a ostatnio „Nasz Kurier” (…) wierzymy (…), że pracą naszą i wolą wytrwania – utrzymamy tę placówkę przednią, jaką jest pismo żydowskie w języku polskim.[1]
Wspomniane w artykule tytuły, będące poprzednikami „Naszego Przeglądu”, nie zdołały utrzymać się na rynku prasy. „Nasz Przegląd” przetrwał na rynku do września 1939 r. Redakcja i drukarnia znajdowały się pod adresem Nowolipki 7.
Redaktorzy i współpracownicy „Naszego Przeglądu” określali go jako niezależny organ, ale nie kryli faktu, że blisko im do poglądów reprezentowanych w „Hajncie”. Pismo szybko zyskało popularność, osiągając nakład 40-50 tysięcy egzemplarzy. Współpracowali z nim znakomici publicyści i dziennikarze żydowscy, tacy jak: Efraim Kaganowski, prof. Majer Bałaban, Leo Finkelsztajn, dr Izrael Milejkowski, Josef Opatoszu, Mosze Nadir, Mejlech Rawicz, Regnis (Bernard Singer), dr Ignacy Schwarzbart, Władysław Szlengel, Zusman Segałowicz, Der Tunkeler (Józef Tunkel). Janusz Korczak redagował cotygodniowy dodatek „Mały Przegląd”, adresowany i tworzony przez dzieci i młodzież, propagujący także idee pedagogiczne Korczaka oraz opracowane przez niego metody wychowawcze.
Dziennik zawierał korespondencje z kraju i z zagranicy, dział poświęcony sprawom warszawskim, kulturalnym, teatrowi, filmowi („Srebrny ekran”), malarstwu, muzyce, innym dziedzinom sztuki oraz literaturze: nie tylko żydowskiej, ale też polskiej i zagranicznej. W „Naszym Przeglądzie” było też dużo publicystyki na wszelkie tematy żydowskie. Redaktorzy nie stronili od tematów sensacyjnych, kroniki wypadków, wiadomości kryminalnych czy reportaży sądowych.
Numery zawierały przeciętnie 16 stron, wydania piątkowe były dwa razy obszerniejsze. Oprócz „Małego Przeglądu” ukazywały się też dodatki: „Nasz Przegląd Sportowy”, „Nasz Przegląd Ilustrowany”, „Nasz Przegląd Rozrywkowy”, „Nasz Przegląd Akademicki”, „Nasz Przegląd Gospodarczy” i „Nasz Przegląd Radiowy”. Gazeta zawierała wiele ogłoszeń firm żydowskich i polskich – także państwowych.
W latach 1929-1932 podjęto próbę wydawania odmiany popołudniowej pt. „Nasz Głos Wieczorny”, jednak gazeta ta nie wytrzymała konkurencji z popołudniówkami polskimi i jidyszowymi.
Ważnym codziennym działem była kolumna „W młynie opinii”, w której dokonywano krytycznego przeglądu prasy polskiej i żydowskiej. Znakomitym felietonistą był Jakub Appenszlak (pseudonim Pierrot). W jednym z felietonów zastanawiał się nad przedziwnym zjawiskiem, jakie nastąpiło w Polskim Radiu, a które nazwał „ozonizacją”. Nakazywał czytelnikom zastanowić się, jak dużą część milionowej ponoć rzeszy słuchaczy Radia stanową Żydzi. Tematyka żydowska, wcześniej obecna na falach eteru, została zepchnięta na margines.
Do dziś pamiętamy tytuł reportażu Wszystkiemu winni są Żydzi i cykliści. Był on sprawozdaniem z procesu o zajścia antysemickie i napaść grupy chuliganów na policję z powodu rowerów zostawionych u Żyda Mejłacha przez kilku młodzieńców, którzy przybyli na odpust w Suchowoli. Syn tegoż Żyda przejechał się bez pozwolenia jednym z rowerów, co wywołało gwałtowną reakcję właściciela i jego kolegów, a później podjudzonego tłumu. Sprawców surowo osądzono.
Tematem, który bardzo angażował pióra „Naszego Przeglądu”, była emigracja do Palestyny i innych krajów. Redaktorzy popierali osadnictwo żydowskie i nie stawiali go na równi z emigracją zarobkową.
W latach 30. „Nasz Przegląd” poświęcał wiele uwagi sytuacji w Niemczech i narastającemu również w Polsce antysemityzmowi. W przededniu wojny wzywał do poświęcenia się ojczyźnie. Po agresji Niemiec na Polskę okrojone do 4, a potem do 2 stron numery „Naszego Przeglądu” ukazywały się do 20 września 1939 r. Piętnaście i pół roku wydawania tego dziennika było bardzo znaczącym dokonaniem na międzywojennym rynku prasy. „Nasz Przegląd” był też pewnym oknem na żydowski świat dla polskiego otoczenia, a z jego opiniami bardzo się liczono.
„Unzer Ekspres”: popularna gazeta z powieściami w odcinkach
„Unzer Ekspres” to kolejny dziennik żydowski w języku jidysz, który odegrał dużą rolę dla społeczności władającej tym językiem w czasach międzywojennych. Zamierzeniem jego redaktorów było stworzenie popularnej, bezpartyjnej gazety codziennej, adresowanej do czytelnika o mniejszych wymaganiach. Nie należy go jednak zaliczać do brukowców. Założyciele nawiązywali do popularnego polskiego „Kuriera Czerwonego”: winieta tytułowa „Unzer Ekspresu” także była czerwona. Dziennik miał swojego poprzednika – „Warszawer Ekspres”, wydawany od 25 sierpnia do 10 grudnia 1926 r. Nie miał on solidnych podstaw finansowych ani zaplecza; miał natomiast zespół, któremu zależało na wydawaniu gazety. Utworzono spółdzielnię i postarano się o nową koncesję. 9 stycznia 1927 r. rozpoczął istnienie dziennik, który okazał się dość poczytny: nakład osiągał 40-60 tysięcy egzemplarzy. Ostatnie numery ukazały się we wrześniu 1939 r.
Gazeta ta miała też prowincjonalne odmiany, takie jak: „Unzer Czenstochower Ekspres”, „Lubliner Unzer Ekspres”, „Lider Unzer Ekspres”, „Kaliszer Unzer Ekspres”.
Redaktorem odpowiedzialnym był G. Aptekar, bardzo aktywny był również Lazar Kahan; funkcję redaktora literackiego pełnił Aron Cajtlin (syn Hilela Cajtlina).
Na łamach pisma wiele uwagi poświęcano sprawom politycznym i społecznym, życiu żydowskiemu, a w latach poprzedzających wojnę – sytuacji międzynarodowej, rosnącej ekspansji hitleryzmu i groźbie wybuchu konflilktu. Komentarze polityczne pisali: Lazar Kahan w rubryce „Nasze słowo”, Samuel Golde w „Politycznych gawędach”, a później także Noe Pryłucki w „Notatkach na marginesie polityki”. Istniała też rubryka „Obrazy dnia”, zawierająca od 3 do 5 fotografii osobistości (najczęściej polityków), o których się aktualnie mówiło lub pisało.
„Unzer Ekspres” miał też atrakcyjne dodatki, takie jak: „Sport”, „Der Hojz-doktor”, „Życie warszawskie”, „Łódzki Ekspres”, „Krajoznawstwo i turystyka” oraz świetną kolumnę humorystyczną, redagowaną przez Mosze Nudelmana. Czytelników miały też przyciągać powieści w odcinkach. W ten sposób ukazały się np. Znachor i Profesor Wilczur Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. Ukazywało się wiele reportaży o posmaku sensacyjnym, poczytne były felietony A. Trafa, zatytułowane „Panie sędzio – uchwycone obrazki ze stołecznego sądu”.
Drukowano dużo ogłoszeń, wiele drobnych anonsów o poszukiwaniu i oferowaniu pracy. Ogłoszenia te były ważne, jako że „Unzer Ekspres” był tańszy niż pozostałe wiodące tytuły i czytany przez niższe i uboższe warstwy społeczne.
Ostatni numer pisma ukazał się 11 września 1939 r. Następnego dnia Izrael Kahan omal nie stracił życia w nagłym bombardowaniu siedziby redakcji przy ul. Nowolipie 13, która legła w gruzach. Tak zakończył się okres wydawania popularnego dziennika, który jednak miał też ambicje bycia trybuną ludzi pracy, szukających w gazecie konkretnych informacji, a nie ideologicznych sporów.
Dzienniki Bundu i komunistów
Ostatnie dwa dzienniki, jakie tu opiszemy, były wydawane przez działaczy Bundu – „Folks-Cajtung” – i przez komunistów – „Der Frajnd”. Były one ustawicznie nękane przez cenzurę, która ostro walczyła z ideologią komunistyczną i socjalistyczną.
Czasopismo wydawane przez Bund pojawiło się już w 1918 r., ale „Folks-Cajtung” udało się stworzyć dopiero w 1921 r. Początkowo ukazywał się on raz w tygodniu, potem dwa razy tygodniowo, a od 1 IX 1922 r. – jako dziennik. Dysponował on dobrą kadrą publicystyczną i dziennikarską. Do tego grona zaliczali się: Włodzimierz Medem, Henryk Erlich, Maurycy Orzech, Zofia Dubnow-Erlich (pseudonim: M. Mstisławski), Josef Jaszuński, Josef Chmurner (Josef Leszczyński), Bejnisz Michalewicz (J. Izbicki), Wiktor Szulman i inni.
Dziennik ten zawierał różne działy: obok stałego komentarza politycznego, który prezentował stanowisko Bundu wobec aktualnych problemów, były też relacje sejmowe, całostronicowy dział „Międzynarodowy ruch robotniczy” wydawany raz w tygodniu, przez pewien czas zamieszczano także kolumnę „Nowiny ze Związku Radzieckiego”.
„Folks-Cajtung” często ulegał konfiskacie np. za relacje z frontu wojny domowej w Hiszpanii, krytykę sytuacji wewnętrznej w kraju czy publikacje antyhitlerowskie. Dziennik często donosił o strajkach robotników i zabierał głos w obronie ich praw, co miało szczególnie znaczenie w dobie Wielkiego Kryzysu.
Zauważalny był antysyjonizm tej gazety: krytykowano poczynania syjonistycznych osadników w Palestynie i protestowano przeciwko zachęcaniu robotników do emigracji.
Oprócz spraw politycznych, „Fołks-Cajtung” zawierał też „Kącik kobiecy”, tygodniowy dodatek dla dzieci, dział literacki, recenzje teatralne, filmowe, muzyczne, eseje z wielu dziedzin kultury, powieści w odcinkach, dział sportowy, kronikę sądową i kryminalną, przeglądy prasy, a także liczne ogłoszenia i reklamy. Obok wydawania gazety, redakcja prowadziła także interwencje w sprawach pokrzywdzonych ludzi: listowne, telefoniczne i osobiste.
Konfiskaty i represje cenzury kilkakrotnie spowodowały zamknięcie gazety. Ratowano się wtedy zmianą tytułu, dodając „Naje” lub „Unzer” do nazwy.
Przy „Folks-Cajtung” wydawane były także takie tytuły, jak: „Forojs” (Naprzód), „Wochenszrift far literatur” („Tygodnik literacki”) i „Teater und Kultur”.
Objętość gazety wynosiła zazwyczaj od 8 do 12, czasami 16 stron, cena była niska – 10 groszy (lub, przy zwiększonej objętości, 20 groszy). Nakład lokował ją daleko za dużymi dziennikami, np. w 1938 r. wynosił 18 tysięcy egzemplarzy.
Ostatni numer „Folks-Cajtung” ukazał się 26 września 1939 r., dwa dni przed kapitulacją Warszawy. Tak jak w przypadku innych dzienników żydowskich, nie zachowały się egzemplarze z tego czasu: nakład zaginął w pożodze wojennej.
Trudniejszy los był udziałem istniejącego zaledwie rok dziennika „Der Frajnd” – organu żydowskich komunistów. W II Rzeczypospolitej komunizm był ideologią traktowaną szczególnie wrogo przez władze, dlatego Komunistyczna Partia Polski działała w konspiracji.
Komunistyczny dziennik istniał od 20 kwietnia 1934 r. do 28 marca 1935 r. Nazwa „Der Frajnd” oznacza „Przyjaciel”. Gazetę firmował znany wydawca Borys Kleckin, co świadczy o starannym zakamuflowaniu jej charakteru. Do kolegium redakcyjnego należeli: Alter Kacyzne – redaktor naczelny, J. Kohn, Symcha Lew, Kadia Mołodowski, Bernard Mark, dr Dawid Sfard, dr Zeni Elbirt, Abram Przepiórka oraz Dawid Richter. Najczęściej podpisywali się oni pseudonimami. Dziennik ten był bezustannie nękany przez cenzurę, która skreślała materiały dotyczące sytuacji politycznej w Polsce i w hitlerowskich Niemczech. „Frajnd” był bardzo krytyczny wobec przygotowywanej w parlamencie nowej konstytucji – tzw. kwietniowej. Głównym celem gazety było pokazywanie sytuacji klasy robotniczej, informowanie o jej problemach i organizowanie bezpłatnej pomocy prawnej. Wiele artykułów podejmowało temat zbliżania się rządów sanacyjnych do faszyzmu. W sposób afirmatywny pisano o sytuacji w Związku Radzieckim, o tworzeniu się Autonomicznej Republiki Żydowskiej w Birobidżanie. Te artykuły, nawet gdy nie były materiałami politycznymi, często ulegały konfiskacie.
„Der Frajnd” silnie krytykował syjonizm. Częste konfiskaty bardzo obciążały gazetę finansowo, a po roku istnienia władze doprowadziły do jej ostatecznego zamknięcia ze względu na jawnie komunistyczny charakter publikacji.
Zobacz "Nasz Przegląd" w Centralnej Bibliotece Judaistycznej online
Źródła:
Przypis:
[1] Artykuł Na posterunku, „Nasz Przegląd” nr 1, 25 III 1923 r.